Oczekiwałem zwycięstwa drużyny, ale nie mojego - przyznał w rozmowie z Interia.pl tuż przed kontrolą antydopingową 28-letni Duńczyk. - Mamy mistrza olimpijskiego w drużynie, a wygrałem ja - nie mógł się nadziwić Bak. Kluczem do jego zwycięstwa okazała się świetna taktyka, jaką obrał podczas czterokilometrowej trasy wokół Placu Teatralnego. - Po prostu siedziałem na kole lepszym kolegom, a pod koniec ich wyprzedziłem. Jednak to zwycięstwo, jest zwycięstwem całej drużyny - przyznał mierzący 190 cm wzrostu kolarz. Jego radość po zwycięstwie była tym większa, że od uroczych dziewcząt otrzymał nagrodę w rozmiarze XXL. - Jestem szczęśliwy, że dostałem wielkiego pluszowego misia. Ile jeszcze zamierzam nosić żółtą koszulkę? Przez jakieś 231 kilometry, czyli tyle ile liczy następny etap. My nie mamy sprinterów w drużynie - dodał na koniec Lars Ytting Bak, po czym uścisnął rękę zgromadzonym wokół dziennikarzom, rozdał kilka autografów i zniknął w pomieszczeniu, gdzie przeprowadza się badanie antydopingowe. Oprócz żółtej koszulki rozdano także trykoty w innych kolorach. Ten oznaczający lidera klasyfikacji punktowej otrzymał Franco Pellizotti z Liquigas, z kolei wyróżnienie dla lidera klasyfikacji górskiej dostał Hiszpan Jose Joaquin Rojas Gil z Caisse D'Epargne. W punktacji generalnej przodują kolarze CSC Saxo Bank, zajmujący sześć pierwszych miejsc. Za nimi plasuje się pięciu kolarzy grupy Liquigas Gaspol, a tuż za nimi siedmiu zawodników Caisse D'Epargne. RAF