- Gdzie się podziała forma z mistrzostw Europy? - Na taka formę jaką dysponowaliśmy podczas mistrzostw Europy praktycznie pracowaliśmy pięć miesięcy. Tutaj nie mieliśmy szans przez tydzień czasu wrócić do tej dyspozycji. Źle, że się ukazał artykuł w "Gazecie Wyborczej", że ja nie jestem odpowiedzialny za takie granie dziewczyn, tylko trenerzy klubowi. To jest błąd. Jestem zawsze odpowiedzialny za zespół. Tylko raz lepiej mam szansę przygotować drużynę, raz gorzej. Suma sumarum nie było meczu w którym zagraliśmy źle. To, że przegrywa się z takimi zespołami jak Brazylia, Chiny czy USA, to o niczym nie świadczy. Trzeba patrzeć pozytywnie. Graliśmy każdy mecz bardzo równo. Udowodniliśmy Chinkom, że potrafimy z nimi pierwszego seta wygrać 25:17 i popracujemy na tym, żeby to rozbudować. Ten turniej daje mi dużo do myślenia. Pierwszy raz wygraliśmy z Japonią pierwszy mecz na turnieju. Zawsze przegrywaliśmy i to bardzo wysoko. W tej chwili ograliśmy ten zespół, co dla nich było klęską. Pozostałe drużyny mają w dorobku medale mistrzostw świata, igrzysk olimpijskich. My na pudle takich imprez nie staliśmy. Ten pierwszy krok, ten pierwszy ruch jest najtrudniejszy, ale uważam, że jest do zrobienia. Czeka nas ciężka, syzyfowa praca nad drobiazgami. Ogólnie jesteśmy na tym samym poziomie, co te najlepsze zespoły, ale właśnie drobiazgami jeszcze nas ogrywają. Żeby to poprawić, trzeba wykonać ciężką mentalnie pracę na treningu. To obciąża bardziej niż najcięższy fizyczny trening. - Czyli jest Pan zadowolony, bo jest dużo materiału poglądowego i jest się z czego przygotowywać do mistrzostw świata. - To jest jedna sprawa. A druga sprawa jest taka, że dziewczyny się sprawdziły bezpośrednio z przeciwnikiem. Natalia Bamber grała w "szóstce" i pokazała się z dobrej strony. Wchodziła na zmiany Izabela Żebrowska i też radziła sobie dobrze. Dziewczyny, które w klubach były za bardzo przeciążone miały kłopoty. Ale one przekonały się, że mimo tego, że brakowało zgrania, mogą powalczyć z tymi czołowymi zespołami. Najważniejsze, że dziewczyny to zobaczyły. To znaczy, że jak będziemy odpowiednio przygotowani to sobie damy radę. Mistrzostwa świata są w przyszłym roku imprezą docelową. Całe pięć miesięcy poświęcimy na przygotowanie w tym kierunku. Gdybyśmy dostali sromotne lanie i z meczu schodzili ze spuszczonymi głowami, to by było źle. Natomiast po meczach w Japonii mieliśmy pretensje do siebie, że nie zrobiliśmy więcej. Z poziomu gry byliśmy zadowoleni. To nie jest koncert życzeń, że tak na zawołanie wygramy z Chinkami i Brazylijkami. Na to trzeba ciężko popracować. Panie trenerze, czy teraz reprezentacja zapada w zimowy sen i kiedy przypominamy sobie o niej? Zaczynamy przygotowania w maju. Po lidze. Reprezentacja nie zapada w zimowy sen. Dziewczyny dostają indywidualne zadania. Z tym, że ja nie chcę za dużo ingerować w trening klubowy, dlatego, że trenerzy klubowi przygotowują swoją taktykę, mają swoje mikrocykle. Dlatego zawodniczki mają mało zadania domowego. Mają poprawić poszczególne elementy, takiej jak zagrywka, przyjęcie. Żeby z wyższego poziomu zacząć przygotowania w przyszłym sezonie.