Kiedy w Warszawie drużyna Franciszka Smudy broniła w dziesiątkę remisu z Meksykiem, w Gelsenkirchen zespół Joachima Löwa sześcioma golami wbitymi Austrii świętował awans na Euro 2012. Eliminacyjny bilans Niemców (8 meczów, 24 punkty, bramki 28-5) jest tak samo imponujący, jak gra trzeciej drużyny mundialu w RPA, w której od 20 lat nie było tylu wschodzących gwiazd piłki. W niedawnym sparingu z Brazylią drużyna Löwa udowodniła, że jej perspektywy na mistrzostwa w 2014 roku są nawet jaśniejsze niż największego futbolowego imperium, które będzie ich gospodarzem. Średnia wieku kadry Niemiec to 24 lata, najniższa ze wszystkich potęg. Do podziwianych już w RPA Thomasa Müllera, Mesuta Özila, czy Samiego Khediry dołączają Mats Hummels, czy Mario Götze, nastolatek, który w Borussii Dortmund z marszu wysłał na ławkę rezerwowych kapitana reprezentacji Polski Kubę Błaszczykowskiego. Z Austrią Götze nie zmieścił się jednak nawet w podstawowym składzie drużyny niemieckiej. Zespół Löwa jest podziwiany powszechnie. Zachował tradycyjny niemiecki pragmatyzm i efektywność, ale w odróżnieniu od swoich poprzedników olśniewa niespotykaną wręcz dozą finezji. Zreformowana niemiecka szkoła futbolowa wydała nowe pokolenie graczy, w którym znaczące miejsce zajmują dzieci emigrantów z Turcji (Özil), Tunezji (Khedira), czy Ghany (Boateng). Kiedy zapytać Hiszpanów: kogo najbardziej obawiają się w drodze po obronę tytułu mistrzów Europy, wskażą właśnie na drużynę Löwa. Od piłkarzy niemieckich (Özil i Khedira) ma też zależeć w dużym stopniu przyszłość Realu Madryt. Porównywanie reprezentacji Niemiec i Polski jest dziś niemal niestosowne. To tak jakby postawić obok siebie mercedesa i lanosa wyprodukowanego w FSO na Żeraniu. Cóż mają wspólnego, poza tym, że mogą przewozić ludzi? Wspólny mianownik między obydwoma zespołami może oczywiście stanowić trójka z Dortmundu (Błaszczykowski, Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek), która sięgnęła niedawno z Borussią po tytuł mistrza Niemiec. W zespole Franciszka Smudy można doszukać się trzech graczy mających szansę wygrać rywalizację ze swoimi niemieckimi odpowiednikami. Piszczek jest prawym obrońcą klasy Phillippa Lahma (obaj we wtorek nie zagrają), Wojciech Szczęsny bramkarzem miary Manuela Neuera, a Robert Lewandowski napastnikiem klasy Miroslava Klose, przy czym trudność przy porównaniu dwóch ostatnich polega na tym, że Polak jest zaledwie na początku drogi, a urodzony w Opolu 32-letni Niemiec zdobył już trzy medale mistrzostw świata (jeden srebrny i dwa brązowe). Poza tym wyższość Niemców indywidualna i jako drużyny jest bezdyskusyjna. Wystarczy przypomnieć, że Eugen Polanski i Sebastian Boenisch zdecydowali się bronić barw biało-czerwonych, bo czuli, że u Löwa nie mają cienia szansy. Selekcjoner reprezentacji Niemiec wspominał o tym ostatnio w jednym z wywiadów. Za Niemcami przemawia też historia. Skoro nie umieli wygrywać z nimi Lubański, Deyna, Lato, Boniek i Tomaszewski, jakie szanse mają gracze Smudy, których od najjaśniejszych polskich gwiazd dzielą lata świetlne? We wtorek Polacy będą musieli nadrabiać braki motywacją, zdyscyplinowaniem i wolą zwycięstwa. Jest ona ogromna, skumulowana przez pokolenia. Nie ma w światowej piłce rywala, którego pobicia chcieliby bardziej polscy kibice. Ostatnio przeżyli oni jednak porażkę 0-1 na mundialu w 2006 roku i 0-2 na Euro 2008. Przy tym wydaje się, że Niemcy mieli wtedy słabsze drużyny, a Polska mocniejsze. Oczywiście we wtorek może zagrać kilka czynników poza sportowych. Niemcy są tuż po awansie na Euro 2012, spotkanie z Polską to dla nich sparing jeden z wielu. Löw będzie eksperymentował ze składem, co nie znaczy, że nie dołoży starań, by wygrać. Remis pozwoli jednak wyjść z twarzą obu stronom. I tego najbardziej trzeba się obawiać: że Polacy nie będą mogli, a Niemcy nie będą chcieli. Pojedynek z trzecią drużyną świata to dla graczy Smudy najlepsza okazja do przełamania kompleksów i wykuwania charakterów tak potrzebnych na Euro 2012. Oby zespół polski nie zadowolił się więc grą o honor, ale przez 90 minut ze wszystkich sił parł do zwycięstwa. Nawet gdyby w konsekwencji miał zejść do szatni pokonany. Trzeba sobie jasno uświadomić, że dla Niemców spotkanie z Polakami to epizod, dla Polaków kluczowy test przed mistrzostwami Europy. Czy Smuda pójdzie va banque, narażając się na krytykę, czy zagra na alibi? Czy jego drużyna ruszy po zwycięstwo, czy też zadowoli się rozwiązaniem polubownym? Można obawiać się tego drugiego. Moje wątpliwości biorą się z ostatniego sparingu z Meksykiem, w którym po remisie 1-1 zadowolone były obie strony. Selekcjoner gości Jose Manuel de la Torre utrzymał passę meczów bez porażki, więc dziennikarze z Meksyku ogłosili rodakom, że taki wynik sparingu osiągnięty w Europie, to sukces jego ekipy. Zwłaszcza, że to Meksykanie przegrywali 0-1 i potrafili zareagować. Tymczasem Smuda był usatysfakcjonowany, bo jego ekipa uratowała remis w dziesiątkę. Oby ten "ugodowy" scenariusz nie powtórzył się we wtorek. Dla Polaków byłoby to karygodną stratą czasu. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2131722">Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu</a> <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/polska-niemcy,2838">INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu Polska - Niemcy - początek we wtorek o 20.45</a>