"Gdyby nie brak szczęścia i pechowe losowania Aleksy miałby już w dorobku mistrzostwo świata amatorów. Najbardziej żal turnieju z 2003 roku, kiedy w Bangkoku dotarł do półfinału. Jeszcze w końcówce pojedynku z Białorusinem Magomedem Aripgadżijewem prowadził na punkty, ale ostatecznie przegrał minimalnie. Co ciekawe, później Kuziemski zrewanżował się mu w walce zawodowej" - powiedział PAP Buczyński. Jako amator Kuziemski zdobył brąz MŚ-2003 i rok później medal w takim samym kolorze w mistrzostwach Europy w chorwackiej Puli. "To były jego bardzo udane sezony. Kiedy zaczynałem pracę w drużynie narodowej jeździliśmy na zgrupowania do Hennef pod Kolonią. Podczas sparingów Niemcy byli zszokowani, ponieważ Kuziemski w każdej rundzie rozbijał innego miejscowego zawodnika. Co przyprowadzili nowego, to po paru minutach tego zdemolowanego zmieniał następny. Nic dziwnego, że Niemcy zapamiętali Aleksego" - dodał obecny szkoleniowiec Walki Makoszowy Zabrze. Kuziemskiemu nie powiodło się na igrzyskach olimpijskich w Atenach, bowiem w pierwszej rundzie przegrał z Kazachem Beibutem Szumenowem. Polak był faworytem, na "rozkładzie" miał takich pięściarzy, jak Kubańczyk Johanson Martinez, Czech Rudolf Kraj czy Francuz John Dovi. "W 2003 roku wygrał silnie obsadzone zawody Arena Cup w Puli, a nagrodę dla najlepszego zawodnika wręczał mu słynny amatorski i zawodowy bokser, mistrz olimpijski Mate Parlov" - wspomina Buczyński. W podpisaniu zawodowego kontraktu z grupą Universum z Hamburga pomógł Kuziemskiemu Dariusz Michalczewski. To właśnie pas organizacji WBO, o który będzie w sobotę rywalizował (ale z tym zastrzeżeniem, że to tymczasowy tytuł) wychowanek Astorii Bydgoszcz, przez wiele lat należał do "Tygrysa" Michalczewskiego. Jeśli Kuziemski w Budapeszcie pokona Braehmera, o właściwy tytuł federacji WBO zmierzy się z Węgrem Zsoltem Erdeiem. On także jest zawodnikiem Universum. "Kuziemski to nieobliczalny pięściarz i stać go na wygranie z Braehmerem. Już parę lat temu imponował pracowitością, a z tego co wiem to jeszcze poprawił siłę ciosu" - stwierdził Buczyński.