Juskowiak występował w Borussii Moenchengladbach, VfL Wolfsburg, a ostatnio w Erzgebirge Aue. Polacy jeszcze nigdy w historii nie pokonali Niemców. Dlaczego ma to się zmienić właśnie na Euro 2008? "Po pierwsze: to na nich będzie presja. Po drugie: Niemcy prawie zawsze tracą bramki na początku meczu. Wystarczy strzelić, a potem możemy robić coś, w czym jesteśmy dobrzy - bronić się i kontrować" - argumentował Juskowiak. Według byłego reprezentantka Polski najsłabszym ogniwem drużyny naszych zachodnich sąsiadów jest bramkarz Jens Lehmann. "Jest chimeryczny, co i rusz się potyka. W Arsenalu już się na nim poznali, nie chcą go w Londynie i prawdopodobnie zimą wróci do ligi niemieckiej, ale nie sądzę, żeby mu to pomogło. Musimy tylko dać mu szansę do popełnienia błędu. Bo kiedy graliśmy w mistrzostwach świata z Niemcami, właściwie nie oddawaliśmy strzałów, a wtedy to nawet Lehmanna trudno jest pokonać" - stwierdził "Jusko". Kolejnym problemem niemieckiej reprezentacji mogą być piłkarze występujący w ataku - urodzeni w Polsce Miroslav Klose i Lukas Podolski. "Niby Podolski i Klose zapewniają, że im w meczu z Polską noga nie zadrży, ale przypomnijmy sobie ostatni mundial. "Poldi" i Klose marnowali w spotkaniu z nami takie sytuacje, które w rywalizacji z innymi przeciwnikami wykorzystują z taką regularnością, z jaką w zakładzie Volkswagena schodzą auta z taśmy. Ale jakoś Boruca nie byli w stanie przechytrzyć" - podkreślił. "My natomiast mammy w naszej reprezentacji piłkarzy, którzy mają z Niemcami rachunki do wyrównania. Ebi Smolarek był w Dortmundzie niedoceniany. Kiedy Borussii nie szło, to on ratował zespół, ale najwyraźniej Niemcy nie chcieli robić z Ebiego gwiazdy. Woleli promować Jana Kollera, a Smolarka - nie zważając na jego zasługi - chowali w kąt. Z kolei Jacek Krzynówek miał pecha. Trafił w Wolfsburgu na Magatha, a ten woli ciągle kogoś kupować, niż postawić na "Krzynka"" - dodał Juskowiak.