Przypomnimy, że Stadion Miejski przy Bułgarskiej zamknięto dokładnie równo z początkiem czerwca br. Zamknięcie obiektu w Poznaniu spowodowane było koniecznością budowy zadaszenia. Finisz tego etapu prac nastąpić miał najpóźniej na przełomie września i października. Niestety firma nie wywiązała się z tego terminu. Głównym powodem były trudne warunki atmosferyczne oraz z grubsza nieprzewidziane wcześniej przez wspomnianą wcześniej firmę okoliczności. Wykonawca poprosił więc zleceniodawcę o przesunięcie terminu. Na co miasto oraz przedstawiciele klubu, z trudem, bo z trudem, ale jednak przystali.... Niestety jednak wszystkie wcześniejsze okoliczności spowodowały spore stary finansowe "Kolejorza" oraz nie najlepszy dla klubu scenariusz, czyli fakt, że 21 listopada piłkarze Lecha na Bułgarskiej ostatecznie jednak nie zagrają ligowego starcia z Ruchem Chorzów. Jakby problemów było jeszcze mało, to nastąpiły kolejne "niespodziewane" przesunięcia - podnoszenie pierwszej z czterech potrzebnych kratownic, które mają podtrzymywać dach okazało się zdecydowanie trudniejsze niż wcześniej zakładano..... Cała sytuacja zirytowała - delikatnie ujmując - sterników poznańskiej "jedenastki. A kibiców doprowadziła i doprowadza z pewnością do szewskiej pasji. Nosem na cała tą sytuacje kręcą też miejscy radni oraz prezydent Poznania - Ryszard Grobelny. W mieście zaczęły się nawet pojawiać doniesienia, że inwestycja może być znacznie przesunięta. A ostateczny jej termin, czyli czerwiec 2010 r., jest bardzo poważnie zagrożony. - Na szczęście tego scenariusza nie mamy jeszcze potwierdzonego. Jesteśmy jednak na etapie zaawansowanych rozmów z wykonawcą, ale też Spółką Euro 2012, aby te doniesienia zupełnie zdementować. Nie dopuszczamy do myśli takiego scenariusza, by jeszcze na wiosnę grać we Wronkach. Dla nas są to nieprzewidywalne straty - mówił niedawno na naszych łamach Arkadiusz Kasprzak, wiceprezes Lecha. Co na to całe zamieszanie przedstawiciele konsorcjum odpowiedzialnego za wykonanie całej inwestycji. Są zaskakująco spokojni. I solidarnie zapewniają: - "Inwestycja będzie oddana na czas. A piłkarze Lecha na Bułgarską wrócą wiosną" . Co jeśli tak się jednak nie stanie, bo wszystko jest przecież możliwe, zwłaszcza przy takiej inwestycji? Miasto mówi jasno i wyraźnie: - Wykonawca może mieć problemy przy stawaniu do kolejnych miejskich przetargów. Absolutnie nie z racji tego, że będziemy się "rewanżować", ale wynikać to będzie po prostu z ustawy "Prawo zamówień publicznych". Przedstawiciele firmy zapewniają raz jeszcze: - "Płyta boiska zostanie zwolniona przez nasze maszyny w grudniu. A więc wiosną na pewno piłkarze Lecha będą mogli rozgrywać mecze przy Bułgarskiej od początku rundy wiosennej. A Bułgarska zyska nowy blask i wymiar w czerwcu 2010 roku" Jeśli zaś zwolnienie murawy nastąpi znacznie później, a poznański stadion zostanie całkowicie oddany do użytku w nie przewidzianym terminie (czerwiec 2010), to prezydent Poznania zapowiada surowe kary dla konsorcjum. I to kary wynikające z wcześniej podpisanych przez obie strony stosownych umów. Z całej sprawy wynikają dwa krótkie wnioski. Przy wykonaniu takiego zadania, jak remont stadionu potrzeba większej konsekwencji, wręcz czasem "twardej ręki" ze strony rajców. A co się tyczy wykonawcy, jak w starym polski przysłowiu: "Trzeba mierzyć siły na zamiary" albo po prostu: "Nie obiecywać gruszek na wierzbie". Łukasz Klin, Poznań