Już dziś na cztery miesiące przed zakończeniem sezonu zasadniczego praktycznie wiadomo, że rekord pozostanie dla nich nieosiągalny. Czy wyczyn piątki z Chicago zasługuje jednak na miano najtrudniejszego do pobicia rekordu we współczesnym sporcie? Nienaruszalne 72-10 "Patrząc na dotychczasowy dorobek Boston Celtics, drużyna mistrzów NBA ma jak najbardziej realne szanse złamania rekordu Chicago Bulls. Jeśli Celtowie utrzymają swoje dotychczasowe tempo to zakończą sezon z 75 zwycięstwami" - pisała oficjalna witryna NBA. Statystycznie, ale tylko statystycznie wyglądało to w miarę realnie - 27 zwycięstw, tylko dwie porażki, to lepszy początek niż mieli Chicago Bulls Michaela Jordana. Ale kiedy Celtics przegrali cztery z następnych sześciu meczów, w tym ze słabiutkimi New York Knicks, okazało się, że mają słabe strony, które można wykorzystać. Bulls takich słabych stron nie mieli. Podczas historycznego sezonu, była tylko jedna drużyna w lidze, która dwukrotnie wygrała z Chicago - Indiana Pacers, w tym ostatni raz różnicą jednego punktu na własnym parkiecie (99:100). "Pamiętam, że Jordan miał pianę na ustach po porażkach z naszą drużyną" - mówi ówczesny prezydent Pacers, a dziś generalny menedżer NY Knicks Donnie Walsh. Porażki jednym punktem (poza niezwykłą wpadką w Madison Square Garden, kiedy Bulls przegrali z Knicks 32 punktami 72:104), były przez ostatnie, najtrudniejsze dwa miesiące sezonu, jedynymi jakie się przytrafiały drużynie: z Toronto Raptors 108:109 oraz Charlotte Hornets 97:98. Pomijając niezwykły zbiór talentów - Scottie Pippen, Ron Harper, Dennis Rodman, Toni Kukoc, Michael Jordan - KAŻDY mecz tamtej drużyny traktowany był przez tych graczy jako decydujący, siódmy mecz finałów NBA. Oceniając jeszcze tylko teoretyczne szanse Celtics, Lakers czy Cavaliers na pobicie rekordu 72 zwycięstw, trzeba pamiętać, że Bulls potrzebowali 24 lat, by pokonać historyczne osiągnięcie Lakers z sezonu 1971/72, kiedy ekipa z Los Angeles wygrała 69 meczów. A tym fanom Lakers, którzy przypomną, że w chwili oddawania tego tekstu (5 stycznia, 2009) ich zespół ma tylko pięć porażek, proponuję powtórkę z chicagowskiej historii - Bulls mieli rekord 48-5 jeszcze 22 LUTEGO... Rekord Bulls: fenomenalny, ale nie najlepszy? Porównywanie rekordów jest trudne i często nie ma większego sensu. Zostając przy koszykarskich - czy przeciętna Wilta Chamberlaina 50,4 punktów w mecz, 54 zbiórki i jego wyczyn 100 punktów w jednym spotkaniu są więcej warte niż Bulls? Raczej nie, bo kiedy Wilt w 1962 roku bił rekordy, grał przeciwko nieporównywalnie łatwiejszym rywalom i w o wiele krótszym sezonie. A Bulls przyszło rywalizować z jedną z najlepszych i najwybitniejszych w historii grupą koszykarzy z końca lat 80 i 90. Czy jest to jednak najwybitniejszy z rekordów? Proponuję Czytelnikom swoją własną klasyfikacje, dodając 10 swoich najtrudniejszych do pokonania faworytów: 1. Car Ripken (bejsbol): 2623 rozegrane kolejne mecze ligowe. 16 lat bez opuszczenia meczu! 2. Rocky Marciano (boks): 49 zwycięstw, 0 porażek. Rocky rozpoczął karierę w 1947 roku i przez osiem lat nie przegrał żadnej walki. 3. Wayne Gretzky (hokej): 2857 punktów w karierze (1979-1999). Dla porównania - drugi na liście najlepszych, równie legendarny Mark Messier ma ich o prawie 1000 mniej. 4. Justin Fontaine (piłka nożna): 13 goli w turnieju finałowym mistrzostw świata (1958) 5. Richard Petty (wyścigi samochodowe). Petty wygrał w 1957 roku 27 wyścigów formuły NASCAR 6. Michael Phelps (pływanie); 8 złotych medali na jednych igrzyskach olimpijskich (Pekin 2008) 7. Glenn Hall (hokej): 502 kolejne, pełne mecze w bramce Detroit Red Wings/Chicago Blackhawks. Hall grał każda minutę w każdym meczu od 1955 do 1963 roku. 8. Al Oerter (rzut dyskiem); 4 złote medale na czterech kolejnych igrzyskach od 1956 do 1968 roku. 9. Lance Armstrong (kolarstwo): 7 kolejnych zwycięstw w Tour de France 10. Michael Schumacher (wyścigi samochodowe): 85 zwycięstw w Formule 1. Drugi na liście najlepszych w historii Alain Prost ma ich 51. Przemek Garczarczyk, USA, ASInfo