- Jeśli Małysz mnie dogoni, to... nie wytrzymam i się rozpłaczę (śmiech). Od dawna mam w tej klasyfikacji drugie, wygodne i zaszczytne miejsce, a tu teraz ktoś depcze mi po piętach. To nie do przyjęcia! A tak na poważnie, to nie zamierzam się gniewać na Adama - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" były niemiecki zawodnik. - Jest świetnym skoczkiem i należy mu się miejsce na samym szczycie. A skoro zawsze podkreśla, że jestem jego idolem, to już w ogóle nie wypada się irytować za to, że mnie goni. Weissflog uważa, że nie możemy mówić o reaktywacji Małysza. - Ale co to znaczy, że się podniesie? Przecież on w ogóle nie leżał. Od kilku lat jest w czołówce, więc po co się go czepiać? To nie polscy kibice żądali od niego samych zwycięstw. To polskie media były ciągle nienasycone - stwierdził. - No, ale teraz macie, czego chcieliście. Przed kolejnymi zawodami Małysz znów jest faworytem, choć nie lekceważyłbym Schlierenzauera, Jacobsena, Kuettela i Ammanna. Oni też mogą namieszać, jednak to prawda, że Adam jest w tym momencie o "pół narty" przed nimi - dodał Weissflog.