Graliśmy do końca, ale gdy w 52. minucie Adam Borzęcki dostał karę meczu za rozbicie nosa rywalowi, nasze szanse stopniały do minimum. Baliśmy się początku, bo Włosi we wszystkich meczach już w pierwszej tercji miażdżyli rywali, a tymczasem to biało-czerwoni dyktowali warunki gry. Jedynie Thomasowi Tragustowi Squadra Azzura zawdzięczała to, że po pierwszej tercji przegrywała tylko 0:1. Włoski bramkarz bronił bardzo dobrze, a roboty miał sporo. Polacy często wypracowywali sobie czyste sytuacje strzeleckie. W 8. minucie bardzo mocno pod bramką Włochów popracował Maciej Urbanowicz. Choć był faulowany, to dograł jeszcze krążek do Tomasza Malasińskiego, ale Tragust był górą. Luca Ansoldi pojechał na ławkę kar, a 39 sekund później Mikołaj Łopuski szalał z radości po pięknym golu. Przejął krążek na swojej tercji i ruszył slalomem pomiędzy obrońcami, a gdy wyjechał na czystą pozycję, fantastycznym strzałem z bekhendu trafił w "okienko". Gol dodał biało-czerwonym skrzydeł. Odważnie atakowali, a zagubieni Włosi zostawiali im sporo miejsca we własnej tercji, więc Tragust świetnymi interwencjami musiał naprawiać błędy kolegów. Groźnie strzelał Damian Słaboń, a po chwili Sebastian Kowalówka. Wreszcie w 16. minucie fani Orłów wstrzymali oddech, gdy efektowny rajd przez całe lodowisko przeprowadził Leszek Laszkiewicz. Jednak krążek po strzale kapitana biało-czerwonych odbił parkanem bramkarz. Nie udało się go pokonać także Maciejowi Urbanowiczowi w końcówce pierwszej tercji. W 24. minucie sędzia ukarał Krzysztofa Zapałę za zahaczanie, a Włochom wystarczyło trzy sekundy, aby wygrać bulik, wymienić dwa podania i strzelić gola. Stracony gol odebrał naszym pewność siebie, zwłaszcza że rywale zagrali pressingiem. W 30. minucie Ansoldi nie trafił do pustej bramki po świetnym podaniu Rolanda Ramosera. Mijały kolejne minuty, a w coraz większych tarapatach był Rafał Radziszewski. W 34. minucie nasi pojechali na zmianę, zostawiając bez krycia Michaela Souzę, lecz "Radzik" nie dał się pokonać w sytuacji sam na sam. W 36. minucie dopatrzył się faulu Adama Borzęckiego i przez 57 sekund musieliśmy się bronić w podwójnym osłabieniu. Włosi zamiast szybko oddać krążek, wycofali bramkarza i grali sześciu na czterech, ale w ciągu piętnastu sekund nie zagrozili poważniej naszej bramce. Trudniej było im przeszkadzać w trzech przeciwko pięciu, ale graliśmy bardzo ambitnie i ofiarnie. Gdy nie udawało się zablokować strzału kijem, nasi rzucali się na krążek. Obroniliśmy się w podwójnej przewadze, ale straciliśmy gola grając czterech na czterech. Kapitan Squadra Azzury wjechał w naszą tercję tuż obok bandy i choć Rafał Radziszewski miał czas na reakcję, to dał się zaskoczyć. To nie była nasza tercja, ale jeszcze przed jej końcem Damian Słaboń powinien wyrównać, bo miał przed sobą odsłoniętą bramkę. Strzelił obok słupka. - Zaczęliśmy wolniej jeździć, dopuszczać rywali do naszej tercji. W ostatnich 20 minutach musimy dać z siebie wszystko - powiedział Leszek Laszkiewicz, schodząc na drugą przerwę. Trzecią tercję rozpoczęliśmy ofensywniej. Trybuny poderwały się do mocniejszego dopingu, gdy w 44. minucie Włosi dostali drugą karę i graliśmy w podwójnej przewadze przez 87 sekund. Jednak poza strzałem Mateusza Danieluka z niebieskiej, nie stworzyliśmy groźnej sytuacji. - Gramy do końca! Polacy, gramy do końca! - śpiewali kibice, ale wciąż nie mogliśmy odnaleźć rytmu z pierwszej tercji. Gdy do końca pozostawało osiem minut, Adam Borzęcki trafił bodiczkiem Patricka Iannone, a Włoch wylądował na lodzie z krwawiącym nosem. Nasz najlepszy obrońca dostał karę meczu i przez pięć minut mieliśmy grać w osłabieniu. Wytrzymaliśmy trzy i pół minuty. Gol Rolanda Ramosera postawił nas w krytycznej sytuacji. Trener Peter Ekroth wycofał bramkarza i już po chwili krążek wylądował w naszej siatce. Po chwili "Radzik" znów zjechał do boksu, a Marcinowi Koluszowi udało się wreszcie pokonać Tragusta. Już do końca graliśmy bez bramkarza, ale nie udało się już odmienić losów meczu. We wcześniejszych meczach Wielka Brytania pokonała Holandię 3:2, a Ukraina rozgromiła Rumunię 7:0. W piątek zakończenie mistrzostw. Polacy zagrają z Brytyjczykami, a mecz "Oranje" z Rumunami, którzy nie strzelili jeszcze gola, zadecyduje o tym, kto spadnie z dywizji I. Mirosław Ząbkiewicz, Toruń ZOBACZ ZAPIS RELACJI Z MECZU POLSKA - WŁOCHY Polska - Włochy 2:4 (1:0, 0:2, 1:2) Bramki: 1:0 Łopuski (8.23 PP1), 1:1 Borgatello - Strazzabosco - Ansoldi (23.04 PP1), 1:2 Ramoser - Johnson - Gallace (37.31 czterech na czterech), 1:3 Ramoser - Fontanive - Ansoldi (55.10 PP1), 1:4 Fontanive - Ramoser - Borgatello (57.19 do pustej bramki), 2:4 Kolusz - Piekarski (57.53 sześciu na pięciu). Polska: Radziszewski - Noworyta, Piekarski; Malasiński, S. Kowalówka, Urbanowicz - Kłys, Borzęcki (27); Kolusz, Słaboń, L. Laszkiewicz - Rompkowski, Gonera (2); Łopuski (4), Zapała (2), Proszkiewicz - Banaszczak; Jakubik (14), Dziubiński (10), Danielk oraz Salamon. Włochy: Tragust - Borgatello (2), Strazzabosco; Ramoser (2), Ansoldi (2), Fontaivne - Marchetti, Helfer; de Bettin, Felicetti, Souza (2) - Gallace, Johnson (2); Iannone, Parco, Zisser - Iori, Hofer; de Toni (10), Margoni, Pichler (2). Kary: 59 (w tym kara meczu dla Borzęckiego) - 24 (w tym 4 techniczne) minut. Widzów 3500.