Rywalizację w Pekinie złoty medalista igrzysk w Sydney (2000 r.) porównał do tej sprzed roku, w mistrzostwach świata w Osace. "Tam także młot nie chciał ze mną współpracować. No i dzisiaj też odmówił współdziałania. Może powinienem podejść do niego łagodnie, a ja za bardzo po chamsku z nim postąpiłem. Pierwszy rzut oddałem +na pałę+, drugi na zaliczenie, by nie wypaść z konkursu - i jak się na koniec okazało najdalszy, a potem było już coraz gorzej" - żalił się Ziółkowski, który starał się maskować - co też przyznał - wygląd człowieka zmartwionego. Pytany dlaczego nie było "współpracy" z młotem, odparł: "Sam chciałbym znać odpowiedź. Gdybym wiedział, stanąłbym na podium. Ale może dlatego, że za bardzo chciałem, tak na siłę, zmusić to żelastwo do współpracy. A jak się robi coś na siłę, to widać jakie są efekty. Cztery lata ciężkiej pracy zmarnowane". Może Szymon Ziółkowski jest trudnym charakterem i nie tylko młot już nie chce współpracować? - Może? - zastanawiał się przez chwilę zawodnik, który w Pekinie pełnił także rolę trenera. Nie przyjechał z nim Krzysztof Kaliszewski, z którym związał się od maja, po rozstaniu się z - chwalonym początkowo - Białorusinem Piotrem Zajcewem. "To prawda, że nie powiedziałem na Zajcewa złego słowa dotąd, dopóki nie było powodów" - przyznał poznaniak, znany w lekkoatletycznym środowisku jako "Ziółek". A co będzie jak po przyszłorocznych mistrzostwach świata stwierdzi pan, że i Kaliszewski jest niedobry? "Wtedy będzie koniec i rodacy pracujący czy też mieszkający w Londynie nie zobaczą mnie już w kole za cztery lata. Na pewno sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem nie będę. Do trzech razy sztuka (pierwszym był Czesław Cybulski, potem Piotr Zajcew i teraz Krzysztof Kaliszewski)". Ale trener Kaliszewski mieszka w Warszawie, pan w Poznaniu, korespondencyjnie chyba się nie da? "Ano nie da - odparł. - Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym, może przeniosę się do stolicy, może... Nie, na razie nie wiem". Podczas konkursu Ziółkowski podszedł do trybun, gdzie siedział m.in. mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski. Jak wyjaśnił, zrobił to by "zaczerpnąć trochę siły od nowego mistrza i poradzić się, co robić, by zdobyć medal. A on na to: zakręć szybciej i rzuć dalej. No to zakręciłem i ... Uparty jak osioł był ten młot i dalej nie chciał lecieć". Z Pekinu - Janusz Kalinowski