"Jestem bardzo zadowolony z drugiego miejsca. Przed zawodami byłem nieco zaniepokojony, ponieważ najlepiej czuję się na naturalnych torach. Ale dzięki staraniom osób odpowiedzialnych za przygotowanie, nawierzchnia była naprawdę prawie taka, jak na zwykłym obiekcie" - podsumował Nicki Pedersen na łamach swojego serwisu internetowego. Duńczyk przed własną publicznością źle zaczął zawody. W pierwszym starcie dotknął taśmy i z powtórki został słusznie wykluczony. Nie potrafił pogodzić się z taką decyzją i nie tylko dzwonił do sędziego, ale dodatkowo ciskał w parkingu elementami ogrodzenia. Wyzwolona złość zaowocowała zwycięstwami w dwóch kolejnych odsłonach. Pedersen zainkasował w fazie zasadniczej 9 punktów i trafił do półfinału, w którym dopisało mu szczęście. Przy pierwszym podejściu do półfinałowej gonitwy Hans Andersen i Andreas Jonsson bliscy byli wyeliminowania kandydata do mistrzowskiej korony. Jednakże upadek jadącego za ich plecami Antonio Lindbacka doprowadził do powtórki. W tej Nicki był bezkonkurencyjny. Za jego plecami starli się rywale i rodak lidera klasyfikacji - Andersen - nie był w stanie kontynuować jazdy. "Hansowi zabrakło szczęścia i doskonale rozumiem jego frustrację. Ale takie właśnie są wyścigi na żużlu. Tym razem to ja miałem sporo szczęścia, ale ono jest niezbędne, jeśli chce się walczyć o mistrzostwo świata. Z drugiej strony wiem, że następnym razem to ja mogę być tym, którego dotknie pech. Podsumowując to był wyjątkowy wieczór przy wspaniałej atmosferze" - oświadczył na łamach swojego serwisu Pedersen. W finale Duńczykowi spod taśmy uciekł Jonsson, triumfator imprezy. Nicki dojechał na metę drugi, wyprzedzając Adamsa i Golloba. Do swojego ogólnego dorobku w Danii dołożył 16 punktów i nad drugim w klasyfikacji Adamsem ma 13 "oczek" przewagi. Konrad Chudziński