Do wioski sportowców wprowadzili się bowiem siatkarze, wioślarze, łucznicy, tenisiści oraz pływacy. Początek dnia był w okolicach polskich domów raczej senny. Większość zawodników, mimo spiekoty, udała się na treningi. W tym czasie pracownicy misji mogli spokojnie dokończyć planowanie rozmieszczenia pokoi dla około 100 osób, które miały dopiero dotrzeć. Jako pierwsi zjawili się łucznicy. Niewielka grupa szybko otrzymała klucze oraz niezbędne wskazówki i już mogła rozejść się zwiedzać okazałą wioskę, czy też zjeść obiad w stołówce. Po nich na miejsce dotarli siatkarze, którzy proces aklimatyzacji przechodzili w chińskiej miejscowości Hongzhou. Zawodnicy byli zmęczenie podróżą, ale pierwsze kroki po odebraniu kluczy do pokoi skierowali do mogącej wykarmić jednocześnie 5000 sportowców jadłodajni. Później z radością udali się na wypoczynek do klimatyzowanych pokoi. Wieczorem czekał ich bowiem pierwszy trening. Na zajęcia, niemal od razu po przyjeździe do wioski, poszli także pływacy. Początkowo trenerzy chcieli już we wtorek obejrzeć pływalnię olimpijską, ale ze względu na opóźnienia na lotnisku z pierwotnego planu zrezygnowano. Na szczęście w wiosce olimpijskiej jest 50-metrowy basen oddany do dyspozycji sportowców. - Co prawda trening dla chętnych, ale myślę, że wszyscy z radością udadzą się na obiekt - zapewnił z odrobiną przekory trener Mirosław Drozd. I rzeczywiście punktualnie o 19.45 cała grupa podążyła na pływalnię. Około dwóch godzin wcześniej do polskiej kolonii w Pekinie dołączyli zawodnicy, na których w kraju liczą ogromne rzesze kibiców - wioślarze, w tym trzykrotni mistrzowie świata z czwórki podwójnej - Michał Jeliński, Konrad Wasilewski, Marek Kolbowicz i Adam Korol. Punktualnie o 19.00 szef misji Kajetan Broniewski zebrał wszystkich "nowych" na placyku przed wejściem do budynku i oficjalnie powitał. W małej uroczystości wzięli udział również piłkarze ręczni, który przyjechali do Pekinu dzień wcześniej. Broniewski skorzystał z okazji i przedstawił zawodnikom niemal wszystkich pracowników misji. - Pragnę serdecznie powitać, po 28 latach nieobecności na igrzyskach olimpijskich, najtwardszą drużynę świata - polskich piłkarzy - powiedział Broniewski i wywołał pierwszą burzę braw. Gdy witał wioślarzy ci w odpowiedzi wykrzyknęli, że są jeszcze "twardsi". - To musicie po igrzyskach wyzwać piłkarzy na jakiś mecz, ale nie w ręczną - odpowiedział Broniewski. - Na florety -zażartował wtedy jeden z przedstawicieli misji. Wszyscy zawodnicy podkreślają, że zgodne mieszkanie w tak licznej grupie sportowców uprawiających odmienne dyscypliny potwierdza fakt istnienia ducha olimpijskiego. Buduje to bowiem niezbędną dla udanych startów atmosferę w ekipie. Maciej Malczyk, Pekin