Rozstawieni z numerem czwartym w pierwszej rundzie mają wolny los, a w 1/8 finału spotkają się ze zwycięzcami meczu pomiędzy dwoma czesko-słowackimi parami: Tomasem Berdychem i Philippem Kohlschreiberem oraz Lukasem Dlouhym i Philippem Pretzschnerem. - Turnieje w Chinach są zorganizowane perfekcyjnie. Choćby wchodząc po raz pierwszy do szatni w Szanghaju każdy tenisista ma już przygotowaną szafkę z nazwiskiem, ręcznikami i drobnymi upominkami. Nawet rzeczy z pralni wracają w błyskawicznym tempie - powiedział Radosław Szymanik, który do końca sezonu jako trener towarzyszy deblistom. - Na lotnisku odebrał nas kierowca i turniejowym samochodem zawiózł do hotelu, gdzie czekały już klucze do wcześniej przydzielonych pokoi. Jest też specjalna recepcja, w której można poprosić o pomoc w każdej w sprawie. Hostessy nawet doradzą, gdzie można dobrze zjeść. Za ich namową zjedliśmy po przylocie kolację na 87. piętrze najwyższego budynku w Szanghaju, w restauracji położonej 450 metrów nad poziomem morza. W tym samym wieżowcu jest też restauracja na 91. piętrze" - dodał. Zdaniem kapitana reprezentacji Polski w Pucharze Davisa jedynym mankamentem turnieju w Szanghaju jest kwestia logistyczna, bowiem dojazd z hotelu na korty przez zakorkowane miasto zajmuje często ponad godzinę, podobnie jak powrót. - Ogromne wrażenie robi aż 17 kortów treningowych. Czegoś takiego nie znajdzie się nigdzie indziej, nawet w Wielkim Szlemie. Staramy się tu jak najlepiej wykorzystać te warunki. Trenujemy intensywnie, ćwicząc dużo elementów taktycznych; pracujemy też nad stroną fizyczną. Staramy się jak najlepiej załadować akumulatory na końcówkę sezonu, bo jak rozpoczniemy halowe starty w Europie, to tam będzie krucho z kortami do treningów i wszędzie będzie tłoczno - powiedział Szymanik. - Tutaj można podejrzeć wiele ciekawych rozwiązań treningowych, bo każdy tenisista ma swoje ulubione sposoby ćwiczeń i nawyki, również podczas rozgrzewek przed samymi meczami. Widać, że nie ma tu miejsca dla przysłowiowych obiboków. Jeśli chodzi o systematyczność i pracowitość to z czystym sumieniem mogę za jeden ze wzorów postawić Łukasza Kubota, który zawsze jest dobrze przygotowany do treningów; systematycznie realizuje i modyfikuje swój program ćwiczeń. Skutki jego działań coraz bardziej widać po wynikach - dodał kapitan. W tym sezonie Kubot postawił na debla, w którym gra z Austriakiem Oliverem Marachem i wciąż ma szansę na występ w ATP World Tour Final (22-29 listopada) w londyńskiej hali O2. Coraz lepiej spisuje się też w singlu, regularnie przebijając się przez eliminacje do imprez rangi ATP Tour. Przed tygodniem wyeliminował w pierwszej rundzie turnieju w Pekinie (z pulą nagród 2,1 mln dol.) Amerykanina Andy'ego Roddicka 6:2, 6:4, a w kolejnym meczu przegrał w wyrównanych trzech setach z Chorwatem Ivanem Ljubicicem. - Wczoraj rozmawiałem w szatni z Ivanem. Ocenił, że z jego perspektywy to był bardzo ciężki mecz i zarazem jego najlepszy w tym sezonie. Podkreślał, że Łukasz gra mądrze i dojrzale, no i jest na wznoszącej, a w takiej formie może poważnie myśleć o wejściu do pierwszej setki ATP Tour. Jego zdaniem, jeśli Kubot w pełni uwierzy w swoje siły, to może spokojnie dojść w okolice 50. miejsca w rankingu - powiedział Szymanik. W Szanghaju Kubot przebił się do turnieju głównego z eliminacji. W poniedziałek przegrał w pierwszej rundzie 6:2, 6:7 (5-7), 6:7 (3-7) ze Szwajcarem Stanislasem Wawrinką, który jeszcze niedawno był w czołowej dziesiątce klasyfikacji ATP, a obecnie jest 22. Polak zajmuje 121. pozycję. Natomiast debel Kubot-Marach, rozstawiony z ósemką, jest od razu w 1/8 finału. Ich pierwszymi rywalami będą Niemcy Benjamin Becker i Tommy Haas, którzy awansowali po wygranej 7:6 (7-5), 6:0 z Chińczykami Zhe Li i Yu Wangiem.