- Lewis pojechał niemal bezbłędnie. Wygrywając z przewagą 68 sekund zademonstrował, że w swojej generacji jest najlepiej jeżdżącym po śliskiej nawierzchni kierowcą - komplementował Hamiltona były szkocki kierowca F1, Jackie Stewart i podkreślał dlaczego jazda po mokrym Silverstone jest aż takim wyzwaniem. - Jeździ się tam dużo szybciej niż choćby w Monako, a to oznacza większe problemy w przypadku błędu. Trzeba zatem nadzwyczaj łagodnie obchodzić się z przepustnicą podczas przyspieszania i odejmowania gazu. Potrzebna jest przy tym absolutna finezja - dodał Stewart. Sam Hamilton jednak twardo stąpa po ziemi i nawet porównania do legendarnego Ayrtona Senny, na jakie zdobyli się niektórzy nie są w stanie oderwać go od rzeczywistości. - To wspaniałe, ale prawdę mówiąc czuję się trochę niezręcznie. Ludzie mówią, że moja jazda przypominała im Ayrtona w Donnington w 1993 roku, ale trudno mi się do tego odnieść - mówi trochę zawstydzony Anglik. - Wiem tylko, że tak jak on przez całą karierę ciężko pracowałem aby być najlepszym, a rezultat z niedzieli jest tylko tego potwierdzeniem - dodaje już nieco mniej skromnie kierowca McLarena.