"To są tylko ludzie, którzy raz wygrywają, a później przegrywają, w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Poza tym to tylko sport. Niestety, podczas MŚ u siebie cały naród wymaga od nich złotych medali i to we wszystkich konkurencjach" - wyjaśnił Svan, ostrzegając też przed nadmiernym optymizmem Szwedów w stosunku do Charlotty Kalli i Emila Jonssona. Norweskie media prześcigają się w typowaniu liczby złotych medali, jakie zdobędzie ich reprezentacja, która od początku rozgrywania MŚ (w 1925 roku) aż 20 razy zdobywała pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej turnieju. Życzeniem jest powtórka z 2005 roku, kiedy podczas MŚ w Obersdorfie Norwegowie zdobyli aż 19 medali, z czego siedem złotych. Dziennik "Verdens Gang" zażyczył sobie tym razem dziewięć pierwszych miejsc. Na ostatniej konferencji prasowej przed rozpoczęciem MŚ - w oddalonym o 500 metrów od Holmenkollen hotelu Soria Moria, gdzie mieszka norweska reprezentacja - Bjoergen podkreśliła, że nie może zagwarantować żadnego złotego medalu. "Mogę tylko obiecać, że norweska publiczność będzie ze mnie zadowolona. Jestem bardzo zdenerwowana i dla mnie sezon właśnie się rozpoczyna, ponieważ MŚ były moim wielkim celem. Jednocześnie czuję ogromną presję mediów i publiczności. Niestety, marzenia nie zawsze się spełniają. Pierwszą konkurencją w czwartek będzie sprint i jego specyfika jest taka, że bardzo szybko mogę znaleźć się poza finałem. To chyba najbardziej otwarta konkurencja tych mistrzostw i szansę na złoto ma wiele ze startujących zawodniczek" - podkreśliła Bjoergen. Petter Northug na tej samej konferencji pokazał... zupełnie inną twarz, ponieważ zgolił wąsy, które mu podczas zawodów Puchary Świata w Drammen w ubiegły weekend zamarzły. "Wiem że jestem faworytem i wiele się ode mnie oczekuje, ale nawet faworyci nie mają żadnych gwarancji zwycięstwa. Wystarczy jeden błąd i upadek przekreśli wszystkie szanse" - stwierdził. Svan podkreślił, że właśnie rola faworyta zawsze była zgubna w historii sportu, a Northug i Bjoergen nigdy nie znajdowali się takiej sytuacji, kiedy jeszcze przed rozpoczęciem imprezy obwołano ich królem i królową Holmenkollen. "Takiej presji, jaka istnieje w ich przypadku, nie życzyłbym nawet najgroźniejszym rywalom" - skomentował Svan, siedmiokrotny mistrz świata i czterokrotny mistrz olimpijski.