Spodek ma widoczną na pierwszy rzut oka cechę, która nie jest dana każdej budowli. Otóż hala wizualnie nie starzeje się, trudno uwierzyć, że ma już pięćdziesiąt lat. Ciągle jest symbolem Katowic, a mieszkańcy są ze Spodka dumni. Do wybuchu pandemii ciągle odbywały się tam ważne imprezy sportowe i koncerty wielkich gwiazd. Dobre wieści są takie, że wkrótce wielki sport tam wróci. - We wrześniu odbędą się u nas decydujące mecze mistrzostw Europy w siatkówce. Na 18-19 września zaplanowano w Spodku półfinały, mecz o trzecie miejsce i finał. Mamy dużą nadzieję, choć oczywiście nie mamy pewności, że na te spotkania będą mogli przyjść kibice - mówi Wojciech Krzystanek, dyrektor ds. realizacji Międzynarodowego Centrum Kongresowego i Spodka. Inną międzynarodową imprezą, która jeszcze w tym roku ma odbyć się w Spodku są mistrzostwa Europy w karate choć ostateczny termin nie jest jeszcze ustalony. Marszałek Koniew na starcie W Spodku nauczyłem się jeździć na łyżwach, tam tata zabierał mnie na lodowisko. Pierwszy raz sam na głównej hali byłem podczas projekcji filmu kung-fu "Klasztoru Shaolin" w pierwszej połowie lat 80. Budowa obiektu trwała długo i z kłopotami, Spodek powstawał bowiem w miejscu zakwalifikowanym do trzeciej kategorii szkód górniczych. Niektórzy twierdzili, że to złe miejsce na tego typu inwestycję, ale gen. Jerzy Ziętek doprowadził ją do końca. Budowany od 1964 roku Spodek uroczyście otwarto 8 maja 1971 roku. Pierwszą imprezą była uroczysta akademia z okazji 50. rocznicy III powstania śląskiego i 26. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Na trybunie honorowej zasiedli przedstawiciele najwyższych władz partyjnych i państwowych a także delegacja radziecka z marszałkiem Iwanem Koniewem i ambasadorem ZSRR w Polsce. Uczestniczyłem w Spodku w bardzo wielu sportowych imprezach, już nigdy nie zapomnę przynajmniej dwóch. Mekka polskiej siatkówki Pierwsza to finał mistrzostw świata w siatkówce mężczyzn, w którym spotkały się Polska z Brazylią. Na mecz, który odbył się w 2014 roku poszedłem z ojcem. Byliśmy wśród 12 528 widzów i zachwycaliśmy się grą polskiej reprezentacji, która pokonała sławnych rywali 3-1. Ten rewelacyjny mecz był symbolicznym zwieńczeniem całej niezwykłego związku Spodka z polską siatkówką, który rozpoczął się w 1998 roku kiedy Polskę przyjęto do Ligi Światowej a katowicka hala była jedyną w kraju, która spełniała wymogi organizatorów (choć mecze siatkówki odbywały się już wcześniej choćby za słynnego Huberta "Kata" Wagnera. Spodek szybko zaczął być uważany za "mekkę polskiej siatkówki" a euforycznym symbolem tego mariażu stał się właśnie wyczyn zespołu prowadzonego przez francuskiego trenera Stephana Antigę w 2014 roku. W efekcie Liga Światowa (dziś nazywa się Ligą Narodów) zawsze już gości w Spodku (z przerwami na remont obiektu i pandemię). Każdy z każdym na łańcuchy i noże Drugą niezapomnianą dla mnie imprezą jest piłkarski turniej halowy, który odbył się w Spodku w 1998 roku. Uczestniczyły w nim drużyny ligowe, echem odbiło się jednak bardziej to co działo się na trybunach a nie na boisku. Była to słynna bitwa (a właściwie bitwy), w których udział brali fani kilku klubów, również spoza Śląska. Przemycili na halę kulki z łożysk, łańcuchy i noże. Oglądałem to zdumiony, z otwartymi ustami. Nikt nie był przygotowany na taką zajadłość... To byłoby jak wielkie widowisko teatralne gdyby nie fakt, że... działo się naprawdę. Ludzie bili się w gromadach i w pojedynkę, przeciwników zrzucano z wysokości kilku metrów na niższe sektory, widziałem z bliska płaczących z bólu, których znoszono akurat w pobliżu miejsca, z którego oglądałem turniej. Niektórzy mieli rany zadane tasakami... Sanitariusze ogółem opatrzyli ponad sto osób, 47 fanów zabrało pogotowie, pięciu hospitalizowano, wandale zniszczyli tysiąc krzeseł. Cud, że nikt wtedy nie zginął. Na szczęście - ale Spodek właściwie zawsze przynosił szczęście. Mekka zapaśników Spodek szybko przeszedł do społecznej kibicowskiej świadomości jako miejsce wielkich imprez, ale i wielkich sukcesów polskiego sportu. Pierwsza impreza międzynarodowej rangi odbyła się w kwietniu 1972 roku a były to mistrzostwa Europy w zapasach w obu stylach. Pierwszym polskim mistrzem Europy ze Spodka został urodzony w Katowicach Jan Michalik (styl klasyczny). Potem w Spodku odbyły się jeszcze dwukrotnie mistrzostwa świata w stylu klasycznym a złoto zdobywali - Kazimierz Lipień w 1974 (dwa lata później zdobędzie złoto olimpijskie) oraz Piotr Michalik (urodzony w Katowicach młodszy brat Jana), Ryszard Świerad oraz Roman Wrocławski. Za tytuł dwie górnicze pensje Spodek przeszedł też do historii boksu. W czerwcu 1975 roku odbyły się w hali mistrzostwa Europy, w których złote medale zdobyli dwaj Polacy: Wiesław Rudkowski w wadze lekkośredniej oraz Andrzej Biegalski w wadze ciężkiej. Obaj - co wywołało entuzjazm kibiców - pokonali w finałowych pojedynkach reprezentantów ZSRR. Ten drugi do dziś pozostaje jedynym polskim mistrzem kontynentu wszechwag. Ze zmarłym w 2017 roku pięściarzem rozmawiałem kilkukrotnie, zawsze robił na mnie wrażenie swą otwartością. Za tytuł dostał 13 tysięcy zł, czyli dwie ówczesne górnicze pensje. Po karierze pracował zresztą jako maszynista wyciągowy na kopalni w Jastrzębiu. Bywałem też na galach boksu zawodowego, podczas których wygrywali w Spodku wielcy mistrzowie - choćby Andrzej Gołota i Tomasz Adamek. Obaj pojawili się na ringu w Katowicach podczas tej samej gali (9 czerwca 2007 roku). Zwyciężyli pokonując swoich rywali przez techniczny nokaut. W Spodku można się rozpędzić W Spodku mogły się odbyć zawody właściwie w każdej dyscyplinie choć czasem nie było łatwo. Trzy miesiące przed wspomnianymi mistrzostwami Europy w boksie zorganizowano halowe mistrzostwa kontynentu w... lekkoatletyce, choć przygotowanie hali akurat do tej imprezy trwało prawie aż pięć miesięcy! Największą trudnością dla organizatorów okazało się prawidłowe ułożenie torów do biegów sprinterskich (w tym celu podwyższono podłogę o ponad 2 metry) oraz wyprofilowanie bieżni. Ostatecznie się udało, impreza była sukcesem a złote medale dla Polski w biegach na 60 metrów przez płotki zdobyli: Grażyna Rabsztyn i Leszek Wodzyński. Z kolei w sprincie kobiet (także na 60 metrów) Irena Szewińska wywalczyła brąz. Hala ważna jest także dla koszykówki. To tutaj Polska w 1999 roku zdobyła mistrzostwo Europy. Symbolem tamtej drużyny był "Ptyś". Małgorzata Dydek była najwyższą profesjonalną koszykarką na świecie i najwyższą zawodniczką w historii WNBA. Polki w drodze po tytuł pokonały m.in. Chorwatki, Rosjanki a w finale Francuzki. Miała być dwucyfrówka Kto wie jednak czy najsłynniejsze wydarzenie sportowe wszech czasów nie tylko w Spodku, ale w całej Polsce nie miało miejsca 8 kwietnia 1976 roku. Polscy hokeiści zagrali wtedy w grupie A ze Związkiem Radzieckim. Do turnieju w Katowicach ZSRR przystępował w 1976 roku jako zdecydowany faworyt. Dwa miesiące wcześniej zespół trenera Borysa Kułagina efektownie wygrał igrzyska w Innsbrucku. Polskę pokonał tam 16:1, co przyjęto u nas jako coś oczywistego. Kibice zakładali się nawet, czy Rosjanie wygraliby z nami, mając o jednego zawodnika mniej na lodzie... Nic dziwnego! Wcześniejszy bilans z CCCP brzmiał: 0 zwycięstw, 0 remisów, 25 porażek. Stosunek bramek 31:255. Pobity bramkarz bohaterem Tymczasem Polska zagrała fenomenalny mecz. Wszyscy zasłużyli na słowa uznania, ale do historii przeszli zwłaszcza dwaj zawodnicy. Kapitalnie strzelał 21-letni napastnik Wiesław Jobczyk z Baildonu Katowice, który zdobył trzy bramki, w bramce fantastycznie spisywał się z kolei 30-letni Andrzej Tkacz z GKS-u Katowice. Został okrzyknięty najlepszym graczem spotkania, a przecież niewiele brakowało, by w ogóle nie zagrał. Dzień wcześniej przed hotelem, gdzie mieszkała nasza ekipa, został pobity przez esbeków. We wracającym z wieczornych zajęć studencie AWF nie rozpoznali reprezentacyjnego bramkarza. Wrzucili go do samochodu i mocno okładali. Popsikali go też gazem po oczach. Dopiero jakiś wyższy rangą oficer wyjaśnił całą sytuację. Polacy uwierzyli, że mogą wygrać dopiero w 59. minucie, kiedy Jobczyk strzelił na 6-3. Jednak Rosjanie zaraz potem zdobyli czwartego gola i walka trwała do samego końca... Po meczu na trybunach zapanował entuzjazm, a w loży honorowej na odwrót - panika. I sekretarz Zdzisław Grudzień wymknął się po cichu z loży. Gazety dostały rozkaz wyciszenia sukcesu, więc nazajutrz na czołówkach gazet wcale nie było tego sukcesu! Telefony od rodaków dzwoniły jednak bez przerwy, w kilka godzin przyszło ze dwieście telegramów z gratulacjami. Hokeiści śmiali się, że wśród nich był też od Breżniewa o treści: "Gratulacje. Stop. Gaz. Stop. Ropa. Stop" . Jednak wbrew powszechnej opinii hokeiści nie traktowali zawodników ZSRR jak wrogów. Raczej ich podziwiali: - To byli nasi koledzy, przecież często spotykaliśmy się na turniejach. To byli normalni ludzie, jak my, tylko że dużo lepiej grali w hokeja. Urodziny on-line Relacjonuje dyrektor Wojciech Krzystanek: - Mieliśmy oczywiście okazałe plany urodzinowe, ale z powodów pandemii musieliśmy je coraz bardziej okrajać. Ostatecznie w sobotę, 8 maja w godzinach 10-13 na kanałach społecznościowych m.in. na www.spodekkatowice.pl odbędzie się cykl mini paneli. Odbędzie się rozmowa o Spodku z prezydentem Katowic, miasto jest właścicielem obiektu. Z kolei o architekturze Spodka porozmawiają specjaliści w tej dziedzinie. Powspominamy wielkie wydarzenia sportowe z zapaśnikiem Andrzejem Supronem [zdobył w Spodku trzy medale na trzech imprezach, przyp.aut.], Wiesławem Jobczykiem [uczestnikiem hokejowego meczu z ZSRR], Elżbietą Trześniewską (obecnie Nowak) i trenerem Tomaszem Herktem [współtwórcami mistrzostwa Europy koszykarek, przyp.aut.] a także z Krzysztofem Ignaczakiem [siatkarskim mistrzem świata, przyp. aut.]. Będzie też ciekawostka siatkarska. Z kolei w cyklu "Metamorfozy" odbędą się rozmowy o zmianach, o przyszłości: e-sporcie, rapie jako muzyce obecnych czasów czy śląskim festiwalu nauki. *** Sto lat Spodku! Niech druga pięćdziesiątka będzie równie dobra jak pierwsza! Paweł Czado