Wspaniałą konfrontacją dwóch godnych siebie gladiatorów był mecz na Łazienkowskiej, z kwietnia 1999 r. Wisła z "Franzem" Smudą na ławce trenerskiej miażdżyła wszystkich. Ale w Warszawie nikomu nie było łatwo, nawet ekipie Kazimierza Węgrzyna (podpora obrony) i Tomasza Frankowskiego (wschodząca gwiazda ekstraklasy). Wtedy Legię kąsał jednak nie "Franek", a zazwyczaj defensywnie usposobiony pomocnik, tudzież obrońca Radosław Kałużny. Popularny "Tata" zapewnił Wiśle prowadzenie mniej więcej po pół godzinie gry i wydawało się, że kolejne bramki dla rozpędzającej się "Białej Gwiazdy" to tylko kwestia czasu. Tymczasem ledwie po trzech minutach wyrównał szalejący wówczas Radosław Wróblewski i w drugiej połowie to legioniści byli lepsi. Okazję do pokonania Artura Sarnata miał choćby Bartosz Karwan. Tak jak teraz Kamil Kosowski, wtedy Wiśle bojowy charakter zapewniał Kałużny. I to on właśnie piekielną bombą z dystansu zapewnił zwycięstwo krakowianom. Pamiętam dokładnie, jak kolega z "Wyborczej" miał łzy w oczach, bo szkoda mu było walczących dzielnie chłopaków z Łazienkowskiej. Spotkania w Krakowie były bardziej jednostronne. Ostatnio Legia wygrała pod Wawelem ponad 10 lat temu, w maju 1997 (3:1). Jak to się wszystko pozmieniało. Wiodącą postacią w ekipie warszawian był wówczas dzisiejszy dyrektor sportowy Wisły - Jacek Bednarz. Z kolei niedawny kapitan legionistów Łukasz Surma, w tamtym spotkaniu był pewnym punktem "Białej Gwiazdy". Legii ujmy nie przynosi też 2:2, odniesione u progu następnego sezonu (sierpień 1997, gole Pater i Sydorenko, a dla gości Włodarczyk i Czereszewski). Odkąd jednak w Wiśle pojawił się Bogusław Cupiał, niemal każde spotkanie na Reymonta to łomot Legii. Zespół z Łazienkowskiej w tym okresie może być dumny jedynie ze "zwycięskiego remisu", jaki odniosła ekipa Dragomira Okuki w Krakowie w kwietniu 2002, czym ostatecznie przesądziła o mistrzowskim tytule. W Wiśle jeszcze receptura Henryka Kasperczaka nie zaczęła działać, bo przybysz z Francji dopiero od miesiąca prowadził zespół. Teraz "nowym Kasperczakiem" w Krakowie nazywają Macieja Skorżę... Ale nie wszystko jest jasne. Owszem, Wisła jest faworytem, jednak Legia ma szansę na zdobycie grodu Kraka, jaka zdarza się rzadko. Duchowy przywódca "Białej Gwiazdy" Kamil Kosowski zagra z bolącą stopą, po pięciodniowej przerwie w treningach. Nikt się nie zdziwi, gdy "Kosa" będzie cieniem samego siebie. Na dodatek krakowianom zabraknie filara defensywy - Arkadiusza Głowackiego, a to chyba nawet poważniejszy ubytek, niż "kartkowicz" Legii - Aleksandar Vuković. Ostatnie mecze w Krakowie między Wisłą a Legią 1:3 - maj 1997 r. (gole Matyja - Kucharski, Czykier, Bednarz) 2:2 - sierpień 1997 (Pater, Sydorenko - Włodarczyk, Czereszewski) 4:1 - wrzesień 1998 r. (Frankowski, Niciński, Kaliciak, Dubicki - Karwan) 1:1 - listopad 1999 r. (Kałużny - Mięciel) 3:3 - listopad 2000 r. (Frankowski 2, Zając - Jarzębowski, Guliano 2) 1:1 - kwiecień 2002 r. (Frankowski - Svitlica) 2:1 - kwiecień 2003 r. (Kiełbowicz samob., Żurawski- Svitlica) 1:0 - kwiecień 2004 r. (Frankowski) 2:0 -październik 2004 r. (Kłos, Żurawski) 0:0 - listopad 2005 r. 3:1 - kwiecień 2007 r. (Paweł Brożek, Cleber, Paulista - Korzym). *** Gorące spięcia pod bramką! Najciekawsze sytuacje! Kontrowersje Orange Ekstraklasy! Tylko u nas! Zobacz Magazyn Ligowy. Skróty meczów możesz obejrzeć na naszych stronach, możesz też ściągnąć na telefon komórkowy!