- Do późnych godzin nocnych rozmawialiśmy w gronie znajomych o meczu z Serbią i Czarnogórą. . Boję się jednego - to był pierwszy mecz o coś naszej reprezentacji pod wodzą Lozano. Wcześniejsze w Lidze Światowej były takie: przegramy, to pal licho, bo kolejny wygramy. A teraz stawką był finał i nasi siedli. W tej drużynie nie było faceta, który wziąłby wszystko w garść - dodał Zarzycki. - Wygraliśmy dwa i pół seta. W siatkówce trzeba wygrać trzy i dopiero wtedy można się cieszyć. Chłopcy chyba trochę za wcześnie uwierzyli, że już po meczu. Myślami byli już w szatni, tym bardziej że do trzeciego seta Serbowie nic nie grali. Na nasze nieszczęście przebudził się Ivan Miljković. Udowodnił, że jest jednym z najlepszych siatkarzy na świecie. W sumie sam wygrał ten mecz. Żal mi naszych, bo byli krok od finału. Ale jak po drugiej stronie siatki stoi Miljković trzeba grać na maksa i do końca. Nie można sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji - ocenił były reprezentant Polski, a obecnie zawodnik PZU AZS Olsztynm Marcin Nowak.