- Cieszę się też z tego, że zakończą się spekulacje transferowe dookoła mojej osoby. Chcę również zdementować informację, iż będę zarabiał 400 tysięcy euro rocznie. Nie będzie to ta suma ani kwota do niej zbliżona - dodał "Muraś". Marek Pogorzelczyk, dyrektor sportowy Lecha, potwierdził słowa zawodnika: - Nie stać nas jeszcze na płacenie takich sum piłkarzom. To jeszcze nie czas, nie pora. Mamy swoje określone założenia budżetowe, w których musimy się zmieścić i je realizujemy. Reprezentant Polski ostatnio borykał się z kontuzją uda, był nawet w klinice w Niemczech. - Pomału wracam do normalnych zajęć i dyspozycji. Ale nie czuję się jeszcze w pełni sił. Dlatego też w spotkaniu w Moskwie nie wystąpię. Czy pomocnik zamierza podążać wzorem dawniejszych piłkarskich sław, które na lata wiązały się z jednym klubem? - W swojej karierze staram się wiązać z klubami na dłuższy czas - oczywiście oprócz Amiki Wronki. Tak jest też w tym przypadku. Lubię stabilizację, spokój - wyznał Murawski. To nie znaczy jednak, że "Muraś" nie zamierza w przyszłości spróbować sił w zagranicznym klubie: - Jeśli pojawi się konkretna propozycja, usiądziemy i będziemy wspólnie rozmawiać. Jednak oferta musi być korzystna dla mnie i dla klubu. Chciałbym móc przebierać w ofertach, ale to raczej nierealne. Jeśli będą propozycje, to na pewno każdą szczegółowo rozważę. Na razie jednak naprawdę o tym nie myślę. Skupiam się na jak najlepszej grze w Poznaniu. Na pytanie, czy zagra jeszcze kiedyś w jakimś innym polskim klubie, prócz Lecha, Murawski odparł: - Myślę, że raczej już nie.