35-letni zawodnik WTW Warszawa, podobnie jak jego koledzy z osady Mateusz Wilangowski, Mikołaj Burda i Michał Szpakowski, byli przed laty częścią ósemki. Trójka z nich (bez Wilangowskiego) trzykrotnie zdobyła złoto mistrzostw Europy, a wszyscy wywalczyli brąz mistrzostw świata w Amsterdamie w 2014 r. W sobotę w Linzu polska czwórka bez sternika wyprzedziła o prawie półtorej sekundy drugich na mecie Rumunów. - Wtedy brązowy medal, teraz - złoty. Więc emocje o wiele większe, o wiele fajniejsze. Szczególnie kiedy się słyszy Mazurka Dąbrowskiego. To jest najwspanialszy moment - zaznaczył Brzeziński. W 2017 r. polska ósemka była druga w mistrzostwach Europy, ale od tego czasu nie odnosiła już sukcesów i coraz rzadziej walczyła na wyrównanym poziomie z najlepszymi. Jeszcze przed końcem poprzedniego sezonu zdecydowano o "rozbiciu" ósemki i zmontowano właśnie czwórkę bez sternika, która w tym roku była druga w mistrzostwach Europy. - Stając na starcie zawsze wierzymy w to, że zdobędziemy medal. I wtedy, i w czasie przygotowań nie może być chwili zwątpienia, bo przestaniemy kochać to, co robimy. Wtedy na pewno nie byłoby tego sukcesu - skomentował "przesiadkę" Brzeziński. W finale austriackich regat w sobotę wystartowało sześć osad, natomiast miejsce w japońskich igrzyskach zdobyło osiem. Biało-czerwoni mieli więc zapewnioną kwalifikację jeszcze przed wyścigiem o medale. - Radość jest bardzo duża. Nie wiem, czy nie większa niż sam medal. Wiadomo, że jedno z drugim się łączy. Ta kwalifikacja w tej chwili daje nam duży spokój w przygotowaniach przez cały rok igrzysk. Możemy myśleć o starcie, a nie o jeszcze dodatkowych kwalifikacjach - podkreślił Brzeziński. Złoty medal tej osady w Linzu można uznać za zaskoczenie. Oczy kibiców zwrócone były przede wszystkim na męską i kobiecą czwórkę podwójną (obie zdobyły srebrne medale) czy czwórkę bez sterniczki (czwarte miejsce). Tymczasem Brzeziński, Wilangowski, Burda i Szpakowski wygrali z bezpieczną przewagą nad Rumunią i trzecią Wielką Brytanię. - Już kawałek przed metą wiedzieliśmy, że zwyciężymy, ponieważ osiągnęliśmy przewagę i wiedzieliśmy, że jej nie oddamy. Wjeżdżając na ostatnie 500 metrów czuliśmy, że jeszcze mamy tyle siły, że odeprzemy każdy atak. Zmęczenie było ogromne, ale byliśmy na tyle dużo przed wszystkimi, że daliśmy radę dojechać - relacjonował Brzeziński. W zakończonych w niedzielę mistrzostwach świata w Austrii "Biało-Czerwoni" wywalczyli łącznie cztery medale i sześć kwalifikacji olimpijskich.