Pierwotnie zakładano, że do Stanów wszyscy wyruszą razem 10 września. Jednak z uwagi na huragan Irma loty zostały anulowane. - Po ich wznowieniu trzeba było podzielić ekipę na dwie grupy. Cała logistyczna operacja nieźle się udała i wszyscy, łącznie z trójką wioślarzy niepełnosprawnych Jolantą Majką, Michałem Gadowskim oraz Jarosławem Kailingiem, cali i zdrowi dotarli na miejsce regat. Kontenery ze sprzętem zostały już rozpakowane, uszkodzeń nie widać i pod tym względem mamy szczęście - powiedział Gryczuk. Nie wszystkim ekipom ono dopisywało, jak chociażby Niemcom, którzy jeszcze swych łodzi nie mają. Wraz z nadejściem huraganu kontenery zostały ze statków wyładowane i wprawdzie są w USA, ale... w różnych portach. - Na miejscu mistrzostw nie widać za bardzo skutków Irmy. Np. palmy są podparte kołkami z czterech stron. Widocznie wiatr naruszył te drzewa i w ten sposób przywraca się je do życia. Gospodarze musieli rozmontować na czas huraganu ogromne hale namiotowe i teraz je z powrotem składają. Tempo w jakim to robią wskazuje, że do dnia otwarcia regat powinni zdążyć - poinformował dyrektor sportowy PZTW. Jak przyznał, organizmy nie wszystkich zawodników i trenerów zdołały się już przestawić z czasu polskiego na miejscowy. Niektórzy budzą się w nocy i potem długo nie mogą zasnąć. Za dwa, trzy dni nie powinno już być takich sytuacji, natomiast problemem jest wilgotność. - Nie ma słońca, a jest bardzo gorąco, 30-35 stopni i parno. Duża jest wilgotność, prawie 70 procent. Byle jaki ruch i jest się mokrym - dodał Gryczuk.