Polki walczyły w składzie: Ewa Nelip (UKS Żoliborz Warszawa), Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Zamachowska (obie Wisła Kraków) i Barbara Rutz (Szpada Wrocław). Rywalizację rozpoczęły jeszcze we wtorek, kiedy w 1/8 finału wygrały z Ukrainkami 45:37. W ćwierćfinale czekały na nich Rosjanki, trzeci dotychczas zespół rankingu światowego, Przed rokiem szóste w tym zestawieniu Polki pokonały je na identycznym etapie MŚ i później stanęły na najniższym stopniu podium. W środę podopieczne trenera Bartłomieja Języka praktycznie cały czas musiały "gonić" wynik, a momentami przegrywały nawet różnicą sześciu punktów (25:31). Wtedy Knapik-Miazga pokonała 5:1 Tatianę Andriuszynę, a kończąca mecze Nelip, liderka drużyny, doprowadziła do remisu walcząc z Violettą Kołobową. Polka wyszła nawet na 37:36, ale 17 s przed końcem regulaminowego czasu pozwoliła się trafić. O wszystkim miała rozstrzygnąć dodatkowa minuta. Nelip wylosowała priorytet, co sprawiło, że to rywalka musiała ryzykować i atakować. Udała jej się akcja w 20. sekundzie dogrywki i Rosjanki wygrały 38:37. To druga z rzędu porażka Polek w podobnych okolicznościach w bardzo ważnym spotkaniu. Przed miesiącem uległy Francuzkom 44:45 w finale mistrzostw Europy. - Oczywiście jest niedosyt, bo musi być po porażce w ćwierćfinale w dogrywce. Pewnie też każda z dziewczyn mogła poszczególne walki rozegrać trochę lepiej, ale szczególnie te młodsze i mniej doświadczone muszą jeszcze okrzepnąć na tym poziomie i w imprezach najwyższej rangi. Generalnie trzeba się cieszyć, że z wyżej notowanym zespołem stoczyły dobry, wyrównany pojedynek. Pokazały, że mimo nowej konfiguracji drużyny są w stanie rywalizować jak równy z równym z najlepszymi - powiedział obecny w Wuxi dyrektor sportowy PZS Ryszard Sobczak. W rywalizacji o miejsca 5-8 Polki najpierw uległy nieudanie broniącym w Wuxi tytułu Estonkom 33:43, a następnie zwyciężyły Niemki 45:33. - Siódma pozycja może nie jest jakimś efektownym wynikiem, ale ugruntowuje naszą obecność w światowej czołówce, co przed startem olimpijskich kwalifikacji ma niebagatelne znaczenie. Bałem się meczu z Ukrainą o "ósemkę", bo przed rokiem to my byliśmy rozstawieni z "11", a rywalki z "szóstką". Teraz sytuacja się odwróciła, a dziewczyny bez wątpienia potwierdziły, że są w światowej czołówce, która jednak w szpadzie jest bardzo wyrównana i szeroka, o czym świadczy choćby skład finału - Korea Płd. i USA. Przed turniejem pewnie nikt by takiego nie wytypował - zwrócił uwagę Sobczak. Azjatki przed MŚ plasowały się na piątej pozycji w klasyfikacji drużynowej, a Amerykanki - na siódmej. Brązowy medal wywalczył zespół gospodarzy po wygranej z Rosjankami 45:42.