Czas uzyskany przez Polaka jest najlepszym wynikiem na tym dystansie w tym sezonie. Roman Magdziarczyk został zdyskwalifikowany na początku zawodów, zaś Tomasz Lipiec doszedł do mety jako dziewiąty. Korzeniowski, trzykrotny mistrz olimpijski z Atlanty i Sydney na dystansach 20 i 50 km po raz drugi został mistrzem świata na 50 km. Poprzednio zwyciężył w 1997 roku w Atenach, a dwa lata wcześniej, w Goeteborgu, wywalczył brązowy medal. Korzeniowski, który w ostatnich mistrzostwach świata w Sewilli (1999) został zdyskwalifikowany, w Edmonton nie otrzymał od sędziów żadnego ostrzeżenia. Od początku aż do mety maszerował swoim tempem, nie zważając na to, jak idą rywale. Na starcie chodu, który nastąpił o godz. 8 miejscowego czasu, stanęło 48 zawodników. Mimo tak wczesnej pory temperatura wynosiła 22 stopnie, by jeszcze przed południem dojść do ponad 30 stopni. Korzeniowski prowadzenie objął za półmetkiem, mając obok siebie wicemistrza igrzysk z Sydney Łotysza Aigarsa Fadiejevsa oraz Rosjanina Władymira Potiemina. Do tego odcinka trasy prowadził samotnie drugi reprezentant Polski Tomasz Lipiec (Skra Warszawa). Trzeci reprezentant Polski, Roman Magdziarczyk (AZS AWF Gdańsk) został dość szybko zdyskwalifikowany za nieprawidłowy chód. Lipiec zaryzykował i w upalnej pogodzie narzucił ostre tempo. Już po pierwszym kilometrze miał 6 sekund przewagi nad zasadniczą grupką chodziarzy, a z upływem czasu przewaga ta wzrastała do 15 i 20 sekund, a nawet do prawie pół minuty. Zgodnie z opracowanym na ten dzień planem, Korzeniowski po minięciu półmetka nieco przyspieszył. Jeszcze przed 30 kilometrem minął Lipca, a próbujący dotrzymać mu kroku Fadiejevs otrzymał od sędziego ostrzeżenie. Nie chcąc ryzykować widokiem czerwonego lizaka, po którym musiałby opuścić trasę, Łotysz zwolnił. Do mety samotnie podążał już tylko Korzeniowski, zerkający od czasu do czasu na zegarek. Ostatnie metry pokonał na bieżni stadionu przy aplauzie rodaków oraz niemalże w komplecie polskiej ekipy. Otrzymawszy od któregoś z kibiców biało-czerwoną flagę miał jeszcze na tyle sił, aby po minięciu linii mety truchtem odbyć rundę honorową. - Bardzo pomagał mi na trasie doping wielu polskich kibiców. W takiej atmosferze jeszcze chyba nie zdobywałem medalu. Czułem się bardzo dobrze i wygrałem z dużą przewagą. Co istotne, sędziowie nie dali mi żadnego ostrzeżenia. Stanowi to dla mnie dodatkową satysfakcję, gdyż w Sewilli pozbawili mnie w ten sposób medalu - powiedział na mecie szczęśliwy mistrz świata. Zawodnik Wawelu Kraków, współpracujący z trenerem Krzysztofem Kisielem, zdobył w tej imprezie czwarty medal dla Polski. Wcześniej mistrzem świata został Szymon Ziółkowski (AZS Poznań) w rzucie młotem, a brązowymi medalistami Monika Pyrek (Lechia Gdańsk) w skoku o tyczce i Paweł Czapiewski (Lubusz Słubice) w biegu na 800 m. Wyniki chodu na 50 km: 1. Robert Korzeniowski (Polska) - 3:42.08 2. Jesus Angel Garcia (Hiszpania) - 3:43.07 3. Edgar Hernandez (Meksyk) - 3:46.12 4. Aigars Fadiejevs (Łotwa) - 3:46.20 5. Władimir Potiemin (Rosja) - 3:46.53 6. Valenti Masana (Hiszpania) - 3:48.28 7. Curt Clausen (USA) - 3:50.46 8. Marco Giungi (Włochy) - 3:51.09 9. Tomasz Lipiec (Polska) - 3:53.06 10. Mike Trautmann (Niemcy) - 3:53.15