Polkom zaledwie czterech małych punktów zabrakło, by zagrać o lokaty 5-8, co byłoby zrealizowaniem oczekiwań zawodniczek i sztabu szkoleniowego. Mecz z Turczynkami był jednak bardzo zacięty, a losy rozstrzygały się w końcówkach setów. Tym razem to podopieczne Jerzego Matlaka potrafiły zachować chłodne głowy w najważniejszych momentach. Najwięcej punktów dla polskiej drużyny zdobyła Anna Werblińska - 22 oraz Joanna Kaczor i Małgorzata Glinka-Mogentale po 17. Rywalizacja w grupie E była niezwykle zacięta. Najpierw Chinki pokonały Peruwianki 3:0, ale nie zdobyły zbyt wielu małych punktów i mogły liczyć tylko na grę o lokaty 9-12. Z kolei Serbia, która w drugiej rundzie grała bardzo nierówno, rozgromiła Koreę 3:0 i zapewniła sobie miejsce w czołowej ósemce mundialu. Szkoleniowiec Serbii Zoran Terzic tuż po meczu wyszedł najpierw na papierosa, a potem dopiero udał się na konferencję prasową. "Do dziś nie mogę przeboleć porażki z Japonią. W tym meczu mieliśmy aż tyle piłek setowych i to w każdej partii. Moglibyśmy grać nawet w półfinale" - mówił. Z turniejem nieoczekiwanie pożegnały się Koreanki, który do drugiej rundy awansowały z dwoma wygranymi. Potem jednak pokonały tylko najsłabsze w grupie Peruwianki. Na zakończenie rywalizacji w grupie E Rosjanki wygrały dziewiąte spotkanie z rzędu, pokonując gospodynie mistrzostw 3:1. Środowym hitem był mecz niepokonanej Brazylii ze Stanami Zjednoczonymi. "Canarinhos" nie pozostawiły złudzeń Amerykankom, wygrywając 3:1 i do półfinału awansowały z kompletem punktów. Do zwycięstwa Brazylijki poprowadziła Jaqueline, zdobywczyni 18 punktów. W amerykańskim zespole najlepiej punktowała Destinee Hooker (20). Amerykanki, by cieszyć się z awansu do półfinału, musiały czekać na ostatni mecz w swojej grupie. Gdyby Włoszki bardzo wysoko pokonały Kubę, to one mogłyby "wskoczyć" do najlepszej czwórki mundialu. Nieoczekiwanie to Kubanki, po jednym z najdłuższych spotkań w turnieju, wygrały 3:2 (24:22 w tie-breaku), odbierając nadzieję najlepszej drużynie Starego Kontynentu na zdobycie medalu mistrzostw świata. Z Tokio Marcin Pawlicki