Macedończycy przyjechali na turniej w glorii tych, którzy z mundialu wyeliminowali późniejszych wicemistrzów olimpijskich Islandczyków. Ale wśród różnych scenariuszy rozpatrywanych przed mistrzostwami porażka z Macedonią, traktowana była jako mało prawdopodobna. Już na miejscu w Varażdinie okazało się, że bardziej niż zawodników z Bałkanów, polscy kibice mogą obawiać się Tunezji, która napsuła krwi Niemcom. Nawet jednak gdyby Macedończycy rozgrywali życiowy mecz, to do zwycięstwa potrzebowali najwyżej przeciętnej postawy Polaków. W poniedziałek w Varażdinie te dwa elementy zaistniały. Polacy z meczu na mecz grają gorzej. Trudno ich ocenić w wygranym meczu ze słabymi Algierczykami, ale już wygrana z Rosją, zważywszy na naszą postawę, zakrawała na cud. Przeciwko Macedończykom nic w naszej drużynie nie funkcjonowało jak należy. Do tego doszła kontuzja Krzysztofa Lijewskiego i w meczowej czternastce zastąpił go Mariusz Jurkiewicz. Niestety, zastąpienie "młodego Lijka", jak mówi się na młodszego z grających w Hamburgu braci, było zbyt trudnym zadaniem dla gracza hiszpańskiego Arrate. Ale w żadnym wypadku nie był to element decydujący o porażce. Dziurawa obrona raz po raz pozwalała zdobywać gole Kiryłowi Lazarowowi, jedynemu zawodnikowi światowego formatu w zespole rywala. Jego trzynaście bramek rzuconych w tym meczu, to najlepszy dowód bezradności polskiej obrony. W dodatku przez wiele minut zawodnik Croatii Zagrzeb był indywidualnie pilnowany! To Macedończycy łatwiej zdobywali bramki, grali na tyle swobodnie, że bez problemów przeprowadzali akcje na tzw. wrzutki. Od początku meczu Polacy gonili wynik. Dopóki przewaga Macedonii wynosiła jedną dwie bramki, można było się łudzić, że Polacy kontrolują sytuację i w dogodnym momencie przechylą szalę na swoją stronę. Oczekiwanie przedłużało się, frustracja nie tylko wśród kibiców ale i zawodników rosła. Dziesięć minut przed końcem Macedonia prowadziła 25:20, a Lazarow zdobywał gole nawet gdy jego zespół grał w osłabieniu. W końcówce nadludzkim wysiłkiem podopieczni Bogdana Wenty odrobili straty. Pomógł trochę Sławomir Szmal, szczelniejsza obrona wymuszająca proste błędy na rywalach. Karol Bielecki, Daniel Żółtak, przesunięty awaryjnie ze skrzydła na prawe rozegranie Mariusz Jurasik i Marcin Lijewski zdobyli gole, które 51 sekund przed końcem dawały nam remis 29:29. Macedończycy mieli sporo czasu na rozegranie ataku i 23 sekundy przed końcem Stevche Alushovski z lewego skrzydła zdobył decydującego gola. Polacy mogli jeszcze uratować punkt, ale nie potrafili przeprowadzić skutecznej akcji. Sekundy przed końcem mieli jeszcze rzut wolny, ale pokpili sprawę. Oczywistym było odegranie piłki do Karola Bieleckiego, który powinien grzmotnąć z całych sił. Ale nie wiadomo, czy podanie było złe, czy Bielecki nie złapał piłki, a faktem jest że sędziowie nie zatrzymali czasu i zabrzmiała końcowa syrena. Rzut wolny po czasie został zablokowany. Porażka komplikuje nie tylko sytuację Polaków, ale i układ sił w grupie. Najlepiej dla biało-czerwonych byłoby, gdyby dzisiejsza wygrana Macedończyków była już ich ostatnią i gdyby nie awansowali oni do następnej fazy. Najlepiej, by zrobili to Rosjanie oraz Tunezyjczycy lub Niemcy, z którymi gramy odpowiednio w środę i czwartek. We wtorek w mistrzostwach dzień przerwy. Leszek Salva, Varażdin POLSKA - MACEDONIA 29:30 (15:16) Polska: Sławomir Szmal, Adam Malcher - Bartłomiej Jaszka, Patryk Kuchczyński 2, Karol Bielecki 7, Daniel Żółtak 1, Damian Wleklak 1, Bartosz Jurecki, Mariusz Jurasik 3, Michał Jurecki, Tomasz Tłuczyński 5 (3), Mariusz Jurkiewicz, Marcin Lijewski 7, Rafał Gliński 3. Macedonia: Petar Angelov, Borko Rostovski - Mitko Stoiłov, Stevche Alushovski 5, Kiril Lazarov 13, Vlatko Mitkov, Vladimir Temelkov 1, Filip Mirkulovski 1, Velko Markovski, Naumce Mojsovski 5, Vanco Dimovski 2, Filip Lazarov 2, Goran Gjorgonovski 1. Kary: Polska - 8, Macedonia - 8 min. Sędziowali: Cacador i Nicolau (obaj Portugalia). Widzów: 1500.