Senna atmosfera w hali czekającej na hit wieczoru, czyli pojedynek Szwedów i Duńczyków, udzieliła się obu zespołom. Chorwaci pierwszego gola rzucili w 7. minucie, w 10. był remis 3-3. Polacy grali w pierwszej połowie tak, jak w całym turnieju. Bardzo źle w ataku, w miarę nieźle w obronie, ale skórę i tak ratował nam Sławomir Szmal. 13 udanych interwencji na 26 rzutów to wynik wyśmienity. "Kasa" czarował broniąc nawet tak niewiarygodne sytuacje, jak 10. minucie gdy ze skrzydła lobował go Ivan Nincević - polski bramkarz spadł na jedną nogę, odbił się z niej i sięgnął piłki jeszcze przed linią. To chyba jedna z najbardziej efektywnych interwencji bramkarskich na tym turnieju! Do tego Szmal obronił karnego, ale co z tego, skoro koledzy "Kasie" nie pomagali i w ataku robili głupotę za głupotą. Przede wszystkim bez rzutów tylko posyłając piłkę w trybuny albo oddając po prostu rywalowi. Błędów technicznych było w pierwszej połowie aż 10, a do tego trzeba dodać sześć zmarnowanych rzutów. Chorwaci raz po raz dostawali też kary dwuminutowe - tylko przed przerwą było ich sześć! Przez 80 sekund graliśmy w podwójnej przewadze, ale wtedy już goniliśmy wynik odrabiając dwubramkową stratę. Na chwilę, bo gdy rywal był w komplecie znów odskoczył zdobywając 13. bramkę równo z końcową syreną po bombowym rzucie Blazenko Lackovica. Często zejście do szatni wiele zmienia i można było mieć nadzieję, że strata tylko dwóch goli z pierwszej połowy jest do odrobienia. Tym bardziej, że Chorwaci też sprawiali wrażenie, jakby grali na pół gwizdka. Tyle, że pierwsze pięć minut drugiej połowy przegraliśmy 1-4. Było 12-17, ale zostawało aż 25 minut do końca. Nie z takiego "doła" wychodziliśmy, nie tylko na tym turnieju. Ale by tak się stało, trzeba mieć pomysł i chęci. A tymczasem "Biało-czerwoni" grali tak, jakby nie było ani jednego, ani drugiego. W wielkich bólach udało się zmniejszyć straty do trzech goli - w 50. min było 20-23. Sytuację próbował ratować Piotr Wyszomirski, który kolejny raz w turnieju dał dobrą zmianę Szmalowi. Ale wszystko na nic. Im bardziej Polacy starali się odwrócić losy meczu, tym bardziej nic z tego nie wychodziło. Przegraliśmy w słabym stylu i stoimy na krawędzi przyzwoitego wyniku na tych mistrzostwach. Mecz z Węgrami będzie pojedynkiem o ostatnie miejsce dające prawo udziału w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Londynie. To spotkanie w Kristianstad w piątek o godz. 18.15. Polska - Chorwacja 24-28 (11-13) Polska: Sławomir Szmal, Piotr Wyszomirski - Bartłomiej Jaszka 4, Tomasz Tłuczyński 4, Bartosz Jurecki 3, Mateusz Zaremba 3, Marcin Lijewski 2, Patryk Kuchczyński 2, Grzegorz Tkaczyk 2, Mariusz Jurkiewicz 2, Piotr Grabarczyk 2, Karol Bielecki, Bartłomiej Tomczak, Artur Siódmiak, Mariusz Jurasik, Tomasz Rosiński. Chorwacja: Ivan Pesic, Mirko Alilovic - Denis Buntic 7, Vedran Zrnic 6, Igor Vori 4, Manuel Strlek 4, Ivano Balic 3, Domagoj Duvnjak 1, Blazenko Lackovic 1, Drago Vukovic 1, Tonci Valcic 1, Ivan Nincevic, Marko Kopljar, Jakov Gojun. Leszek Salva, Malmoe Zobacz zapis relacji na żywo