- Czy jest pan zadowolony z wyniku polskiej drużyny? Andrzej Kraśnicki: Z przykrością stwierdzam, że nie udało nam się osiągnąć minimum, jakie założyliśmy. Ósme miejsce to nie był szczyt naszych marzeń. Zakładaliśmy, że powinniśmy przynajmniej awansować do turnieju kwalifikacyjnego igrzysk olimpijskich. To znaczy, że powinniśmy zająć co najmniej siódme miejsce. - Co związek zamierza zrobić po mistrzostwach? A.K.: Będziemy musieli spokojnie, z pewnym dystansem czasowym, jednak niezbyt wielkim, przemyśleć, ocenić, przedyskutować i wyciągnąć wnioski. Być może dobrze, że taki wstrząs nastąpił w momencie, kiedy jeszcze są szanse kwalifikacji do igrzysk, które są dla nas najważniejsze. Wymaga to bardzo chłodnego podejścia, wymaga oceny poszczególnych zawodników, pracy trenerskiej, organizacyjnej. Wielu elementów, które składają się na wynik sportowy. Przegraliśmy bitwę, ale nie przegraliśmy wojny. - Jak pan ocenia grę poszczególnych zawodników? A.K.: Nie chcę wchodzić w szczegóły, moja ocena może być niesprawiedliwa. Wszyscy widzieliśmy, jacy są na boisku. Z taką grą szans na sukcesy nie mamy. Musimy to zmienić, przeanalizować. - Kiedy władze ZPRP zamierzają się zająć sprawą występu reprezentacji w MŚ 2011? A.K.: W ciągu miesiąca odbędzie się posiedzenie zarządu. Przedtem dział szkoleniowy przygotuje ocenę. W międzyczasie wymienimy między sobą poglądy. Mamy własne oceny, ale jest za wcześnie, żeby je upubliczniać. - Czy pozycja trenera Bogdana Wenty jest zagrożona? A.K.: Musimy być sprawiedliwi i pamiętać, że trener Bogdan Wenta doprowadził do ogromnego sukcesu polską piłkę ręczną. Jedna przegrana nie może tego zdyskredytować. Ale musimy rozmawiać, aby sytuacja taka się nie powtórzyła. - Czy przewidziane są rozmowy z zawodnikami? A.K.: Z zawodnikami prezesi, ani zarząd nie rozmawiają, tylko trener. Taką mamy zasadę. W Malmoe rozmawiał Cezary Osmycki