Po zimowej sprzedaży Marcina Robaka do Konyasporu, ciężar gry ofensywnej miał spoczywać na barkach Darvydasa Szernasa. Dziś, gdy Litwina nie ma już w klubie, wszyscy najwięcej oczekują od Piotra Grzelczaka. Tym bardziej, że to właśnie wychowanek Widzewa wyszedł najlepiej na sprzedaży Robaka. Kto teraz będzie błyszczał w ataku łódzkiego klubu? Trener Radosław Mroczkowski ma do dyspozycji czterech napastników: wspomnianego Grzelczaka, Nikołoza Dżałamidze, Przemysława Oziębałę i Sebastiana Radzio. Jedyny, którego kibice mogą kojarzyć, to 19-letni Gruzin, wypożyczony do końca roku (można go wykupić za 400 tysięcy euro). I to on jest pierwszym, który ma zastąpić Szernasa. - Litwin nie miał wiosną najlepszej rundy, ale to dobry, jak na nasze warunki, piłkarz. To dla nas duża strata, choć musimy sobie z tym poradzić. Nie ma przecież ludzi niezastąpionych. Od dawna były sygnały, że może odejść, oswajaliśmy się z tym, ale ja wierzyłem, że ostatecznie tak się nie stanie - mówi Mroczkowski. - Widzew musiał patrzeć też na to, jakie może mieć korzyści z transferu. I to jest chyba zrozumiałe. Wiadomo, że Szernasowi za rok kończyłby się kontrakt i to chyba jeden z powodów, dla których odchodzi już teraz - uważa. Główna przyczyna jest jednak taka, że łodzianie potrzebują pieniędzy. Wciąż mają zaległości wobec zawodników i sprzedaż kluczowego piłkarza to niewątpliwy zastrzyk gotówki w klubowej kasie. Żeby nie ubyło z niej za wiele, Widzew następcę Litwina chciałby sprowadzić za darmo. - W klubie mają miejsce działania, aby wzmocnił nas zawodnik nie w szerokiej kadrze, ale do rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie. Liczę, że tak się wkrótce stanie - przyznaje Mroczkowski. Musi wierzyć, bo na dzień dzisiejszy linia ataku jego zespołu wygląda mizernie.