- Dodatkowych emocji przed tą potyczką nie czuję - zapewnia Mroczkowski, opiekun Widzewa. - Sam powrót Michniewicza ani mnie nie przeraża, ani nie ekscytuje. Można doszukiwać się różnych podtekstów, ale lepiej odłożyć je na później, jak skończy się mecz. Dziś obaj są w bardzo podobnym położeniu. Zarówno Widzew, jak i Jagiellonia zdobyły dotychczas po jedenaście punktów. Wyżej w tabeli są łodzianie, bo mają lepszy bilans bramkowy. W siedmiu spotkaniach strzelili zaledwie pięć goli, ale stracili tylko trzy. Podopieczni Michniewicza stracili ich cztery razy więcej, ale znacznie częściej wpisywali się na listę strzelców (jedenastokrotnie). Tyle tylko, że w niedzielę Jagiellonia w ataku nie będzie już taka groźna. Autor ponad połowy trafień w tym sezonie i król strzelców minionych rozgrywek, Tomasz Frankowski w Łodzi najprawdopodobniej nie zagra. Bardzo możliwe, że w napadzie zagra więc Dawid Plizga, ale to może nie wystarczyć. - Wiem, że defensywa Widzewa świetnie funkcjonuje i trudno tej drużynie strzelić bramkę - przyznaje Michniewicz. Linią obrony dyryguje Sebastian Madera, czyli piłkarz, któremu to on w Łodzi dał prawdziwą szansę (wcześniej przez długi czas leczył kontuzje). - Trener Michniewicz odcisnął piętno na mojej karierze, ale w niedzielę będę chciał sprawić mu niespodziankę - nie ukrywa Madera. - Jagiellonia ma bardo mocny zespół, jest dobrze zorganizowana. Trudno będzie ją pokonać - dodaje. Problemy są jednak trzy. Po pierwsze, Michniewicz chciałby zagrać na nosie Sylwestrowi Cackowi, a ściślej mówiąc, jego synowi Mateuszowi, który rządzi łódzki klubem i nigdy nie potrafił się z nim dogadać. Zresztą, to on był jednym z głównych powodów, dla których trener odszedł z Widzewa. Po drugie, Michniewicz w meczach z łodzianami ma dobrą passę. Z pięciu dotychczasowych spotkań, kiedy prowadził przeróżne kluby, nie przegrał ani jednego. Po trzecie, Widzew ma problemy z pokonywaniem rywali, bo w drużynie nie ma kto strzelać bramek. Mroczkowski zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i wie, że jego piłkarze nie dochodzą do okazji strzeleckich, a jeśli już dochodzą, to fatalnie pudłują. Najlepiej oddają to statystyki, bo żaden piłkarz nie zdobył dotychczas dwóch goli. Ale z kim łodzianie mają się rozstrzelać, jeśli nie z Jagiellonią, która - nie licząc Podbeskidzia (jeden mecz rozegrany więcej) i ŁKS - straciła najwięcej goli? Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę