Gdy wylądował na lotnisku w Pekinie, obawiał się wyjść z prywatnego odrzutowca, by nie być rozszarpanym przez tłum fanów. W końcu, gdy opuścił kabinę, o autograf poprosił go nawet członek chińskiego rządu. Gdy obrońca Los Angeles Lakers udzielał wywiadu mediom tłum niebezpiecznie zmniejszał odległość dzielącą go od niego, mimo szczelnego "muru" ochroniarzy. Najbardziej wartościowy gracz NBA jest prawdopodobnie również najbardziej popularnym cudzoziemskim sportowcem w Chinach - kraju, w którym koszykówka jest najbardziej oglądanym sportem po futbolu. Michael Phelps i Usain Bolt wrócą do domu z "wianuszkiem" medali na szyjach (szczególnie ten pierwszy), ale sława Kobe'a Bryanta jest większa niż największych herosów igrzysk. - Uczciwie mówiąc, nie wiem, jak to wyjaśnić - powiedział Bryant z nieśmiałym uśmiechem. - Myślę, że to dlatego, iż jestem w Chinach po raz piąty. Jestem tu popularny od 1999 r. ale do tego lata... nie wiedziałem, że jestem taki wielki. Koszulka Los Angeles Lakers z numerem Bryanta - 24 - sprzedaje się w Chinach lepiej niż trykot Chińczyka Yao Minga, gracza Houston Rockets. Zapytany, kto jest jego najbardziej ulubionym koszykarzem, Amerykanin czy Chińczyk, 14-letni Zhang Wei odpowiedział bez wahania: - Kobe. On jest cool. Jego wsady do kosza są niesamowite. Magazyn "Forbes" oszacował, że Kobe Bryant jest najbogatszym sportowcem uczestniczącym w igrzyskach w Pekinie. Według miesięcznika Bryant zgromadził, w ciągu siedmiu lat gry w drużynie "Jeziorowców", 136 milionów dolarów, łącznie z kontraktami sponsorskimi. Nie tak dawno, było nie do pomyślenia, by Chińczycy podziwiali Amerykanów, ale pekińscy fani koszykówki są zauroczeni NBA, a Bryant pozostaje dla nich najbardziej podziwianym graczem. Nawet gdy siedzi na ławce okrzyk "Kobe!, Kobe!" - niesie się w hali. W odpowiedzi, Kobe pozdrawia, gestem księcia lub monarchy tłumy swych wielbicieli.