Do końca zawodów nie pojawił się już na torze, choć na szczęście, jak wykazały badania, uniknął złamań. "Czuję się bardzo źle, bo boli mnie chyba dokładnie wszystko. Wracałem w nocy po zawodach do Bydgoszczy i myślałem co zrobić teraz. Całe szczęście nie mam żadnych złamań, ale tak potłuczony to dawno nie byłem" - napisał na łamach swojego serwisu internetowego Jonsson. Do kolizji doszło w 15 gonitwie. Nicki Pedersen wysunął się na czoło stawki, ale ambitnie przy krawężniku atakował go Jonsson. Niestety Szwed zdecydowanie przeszarżował. Najpierw zahaczył o Duńczyka, by następnie przelecieć nad jego tylnym kołem i wpaść w bandę na drugim łuku. Sam Andreas przypomniał sobie obraz sytuacji dopiero po obejrzeniu telewizyjnej powtórki. "Obejrzałem sobie tę sytuację w telewizji i potwierdziło się to, co widziałem przez ułamek sekundy na torze. Moja kierownica, a raczej jej prawa część razem z manetką gazu, zahaczyła o tył plastronu Nickiego, który był o pół długości przede mną. Nie miałem szans. Jak dobrze, że ten motocykl nie spadł na mnie bo byłyby z tego spore kłopoty" - powiedział Jonsson Dla Szweda jest to w tym sezonie kolejny niebezpieczny upadek. Niedawno w meczu polskiej ekstraligi na torze w Bydgoszczy również przeszarżował, jadąc zbyt szeroko pod bandą. W sobotę wciąż jeszcze odczuwał skutki ostatniej kolizji. Teraz Jonsson postanowił zadbać o pełny powrót do zdrowia, a pomóc mu w tym mają Szwedzcy lekarze. "Postanowiłem udać się do Szwecji. Mam w Goteborgu lekarza, który kiedyś operował mi złamany obojczyk i chcę zasięgnąć jego opinii na temat mojego stanu zdrowia. Wysłucham go uważnie i zrobię wszystko co mi zleci" - poinformował na łamach swojego serwisu sam zawodnik. Konrad Chudziński