Od wielu miesięcy mamy przed oczami wstrząsające obrazki z Ukrainy. Systematycznie niszczona jest infrastruktura tego kraju, a ludzie w brutalny sposób są mordowani. To jednak za mało dla Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który nagle zmienił zdanie i chce pozwolić rosyjskim oraz białoruskim bandytom na udział w sportowej rywalizacji. Od czasu wojny, jaką wywołał Władimir Putin, nikt chyba nie śmie już nazywać igrzysk olimpijskich wielkim sportowym świętem, bo w sytuacji, w której sportowcy jednego kraju chowają się przed bombami i w takich warunkach przygotowują się do startów, a zawodnicy z drugiego bandyckiego kraju, przykładają rękę do ludobójstwa, popierając choćby tylko działania, nie można tak traktować igrzysk. Czytaj także: Wstrząsająca decyzja MKOl. Rosjanie mogą wrócić W mojej opinii MKOl, zasłaniając się Kartą Olimpijską, pluje nam wszystkim twarz. Pokazuje też swoje prawdziwe oblicze. Ponownie wspiera Putina. Swoją drogą ciekawe, jakie trupy kryją się w szafie na Kremlu? Odnoszę wrażenie, że ludzie, którzy działają w tym ruchu, nie mają świadomości tego, co tak naprawdę dzieje się w Ukrainie. Jeżeli myślą, że próbą pojednawczego gestu rozwiążą problem, to są w błędzie. Efekt może być wręcz odwrotny. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że do rywalizacji staną ze sobą sportowcy z Ukrainy, którzy w wyniku bestialskich działań stracili rodziny z rąk Rosjan. Obawiam się, że to szaleństwo ze strony MKOl może zabić igrzyska w Paryżu. Dla mnie to, co się dzieje w Ukrainie, zasługuje na wieczne potępienie. Zakazy dla Rosjan i Białorusinów powinny z kolei obowiązywać znacznie dłużej niż tylko do zakończenia tego brutalnego konfliktu. Bo mam nadzieję, że to się kiedyś skończy. Przecież tak było z Niemcami i Japonią po drugiej wojnie światowej.