Brytyjska sekretarz kultury Lucy Frazer napisała w zeszłym tygodniu list do 13 największych sponsorów igrzysk, wzywając ich do wywarcia presji na Międzynarodowy Komitet Olimpijski, aby zrezygnował ze swojej propozycji. "To nie rządy decydują, którzy sportowcy mogą brać udział w międzynarodowych zawodach. To byłby koniec światowego sportu, jaki znamy dzisiaj. Mamy wielką nadzieję, że rząd brytyjski będzie szanował autonomię sportu" - stwierdził na to MKOl. "Decyzja, którzy sportowcy mogą brać udział w międzynarodowych zawodach jest wyłączną odpowiedzialnością organizacji sportowych, podjętą na podstawie ich sportowych zasług. Zgodnie z tym sponsorzy olimpijscy nie są zaangażowani w ten proces" - dodano. IO Paryż 2024. Inne narody nie chcą Rosjan i Białorusinów MKOl nałożył sankcje na Rosję i Białoruś po zeszłorocznej inwazji na Ukrainę, ale jest niechętny całkowitemu wykluczeniu sportowców z tych krajów z igrzysk w obawie przed powrotem do bojkotów z czasów zimnej wojny. W styczniu wskazał ścieżkę dla zawodników z Rosji i jej sojusznika Białorusi, którzy mieliby zdobywać miejsca w azjatyckich kwalifikacjach, a w Paryżu rywalizować jako neutralni sportowcy. Oni nie są uważani za reprezentantów swoich narodów, a ich sukcesom nie towarzyszy wywieszanie flag ani granie hymnów narodowych. Brytyjski rząd wydał w zeszłym miesiącu wspólne oświadczenie z 34 innymi narodami, w tym z Polską, w którym ponowił wezwanie do MKOl-u, aby ten wydał ogólny zakazu startów w zawodach rosyjskich i białoruskich sportowców. Natomiast Ukraina zagroziła bojkotem igrzysk w Paryżu, jeśli wystąpią w nim przedstawiciele krajów, które zaatakowały jej granice.