Olgierd Kwiatkowski, sport.interia.pl. Ilu sportowców brało udział w Powstaniu Warszawskim? Czy w ogóle można podać takie dane? Dr hab. Robert Gawkowski, prezes Towarzystwa Miłośników Historii, historyk Muzeum Sportu i Turystyki: Liczyłem i szybko przestałem liczyć. To jest liczba trudna do oceny, a to z tego powodu wśród setek nazwisk uczestników Powstania Warszawskiego trudno jest powiedzieć, czy akurat ten nie należał do jakiegoś klubu sportowego. Kiedy przegląda się biografie ludzi, którzy zginęli w Powstaniu, bo je najłatwiej prześledzić, to się okaże, że ktoś kiedyś miał związek ze sportem. To dobrze świadczy o II Rzeczpospolitej, która zaczynała być usportowionym krajem. Znakomity dziennikarz Bohdan Tuszyński, w swoich najlepszych pracach podawał, że w Powstaniu Warszawskim poległy 124 osoby, które należały do klubów sportowych. Ale od razu dodawał, że jest to wierzchołek góry lodowej. W rzeczywistości było ich dużo więcej. Sam zrobiłem analizę sportowców AZS-u Warszawa i wyliczyłem - tylko tych, którzy zginęli - 31. A to tylko jeden klub. Jeżeli ograniczymy się do tych najbardziej znanych sportowców? Do legendy przeszedł Eugeniusz Lokajski, nasz oszczepnik z Warszawianki, który zginął tak nieszczęśliwie - wyszedł z domu kupić rolkę filmu do aparatu i wtedy uderzył pocisk i zginął. To był znakomity fotograf, który dokumentował powstańcze walki na życzenie Komendy Głównej Armii Krajowej. Pozostały po nim znakomite zdjęcia powstańcze. Rotmistrz "Leliwa" , czyli Henryk Roycewicz, jeździec, srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Berlinie z 1936 roku. On szturmował gmach PAST-y. Fotografował to właśnie Lokajski. Maria Kwaśniewska -Maleszewska, olimpijka z Berlina, brązowa medalistka w rzucie oszczepem, była już sanitariuszką w 1939 roku. Potem umożliwiała powstańcom wydobywać się z Warszawy, a potem w obozie w Pruszkowie pomagała im uciekać. Wykonała wspaniałą pracę. Powstańcami, medalistami olimpijskimi byli: wioślarz - Edward Kobyliński (medalista z Los Angeles), wioślarz - Jerzy Ustupski (medalista z Berlina), szermierze Tadeusz Friedrich i Adam Papee (medaliści z Paryża i Amsterdamu - przyp. ok). W swoich pracach zwraca pan uwagę na sportowców z mniejszymi osiągnięciami i na działaczy sportowych. - Tak, bo to są bardzo interesujące historie. W Powstaniu walczył Leopold Okulicki ps. "Niedźwiadek", później komendant główny AK, po wojnie zamordowany przez NKWD w Moskwie. W 1936 roku był kierownikiem zespołu piłkarskiego Legii. On uratował się z Powstania, wyszedł jako cywil. Okulicki ukrył się w okolicach Warszawy. W listopadzie powiedziano mu, że jacyś niemieccy żołnierze wojsk pancernych grają mecz piłkarski. Ówczesny wódz AK poleciał na ten mecz. Mówili mu, żeby nie jechał, ale on im odpowiedział, że "nie oglądał meczu przez pół roku." I pojechali z obstawą, która trzymała ręce na kaburach w razie czego, aby otworzyć ogień. To pokazuje magię sportu, magię piłki nożnej. Ludzie chcieli normalnie oglądać futbol. Bokser Henryk Doroba był podporą sekcji bokserskiej Legii. Walczył na Żoliborzu, Dożył ostatnich dni obrony Żoliborza. Wtedy Niemcy nie dobijali już rannych, można było dostać pomoc. Wpadł w jakąś szczelinę i jego wołania o pomoc nikt nie usłyszał. Usłyszał go jakiś przypadkowy Niemiec i zabrał do szpitala. Było za późno. Zmarł. Piłkarz Polonii Warszawa Jerzy Szularz był raniony na ulicy Kopernika 13 w ostrzale tych okolic. Odłamek utkwił mu w nodze. Z tym odłamkiem grał i zdobywał mistrzostwo Polski z "Czarnymi Koszulami" w 1946 roku, romantycznie nazywane mistrzostwem na gruzach. Napisałem na ten temat artykuł pod tytułem: "Mistrzostwo z odłamkiem w nodze". Mówił pan o dużej liczbie sportowców, którzy zginęli. Jak to wytłumaczyć? Rzeczywiście liczba ofiar po stronie sportowców była przeogromna. Walczyli jako ludzie młodzi, ale walczyli też działacze. Inaczej podchodzono wówczas do sportu. Sport kształcił i to nie tylko fizyczność człowieka, ale również umysły. W II Rzeczpospolitej w klubach istniały różnego rodzaju sekcje oświatowe, kulturalne, które uczyły tych ludzi bycia patriotami. Walki toczyły się również na warszawskich obiektach sportowych. Symboliczne zdarzenie miało miejsce 21 sierpnia 1944 roku na stadionie Polonii Warszawa - w rzezi, jakiej dokonali Niemcy, zginęło 11 powstańców niczym piłkarska jedenastka. Dowódca Grupy "Północ" pułkownik Karol Ziemski ps. Wachnowski, 20 lat wcześniej wiceprezes Polonii Warszawa, podjął decyzję ataku na linię kolejową przy Dworcu Gdańskim. Stadion Polonii był terenem niczyim. Część żołnierzy Batalionu "Czata" leciała przez murawę stadionu. Rosły tam chaszcze. Dawało to złudne nadzieje ochrony. Ale Niemcy użyli świec zapalających, puścili kilka serii. To była masakra. Wielka tragedia. Mówiło się o 11 poległych na stadionie Polonii. Ale jakiś czas później, gdy brukowano terem przed budynkiem głównym odnaleziono szczątki jeszcze jednego powstańca. Leżały jednak poza stadionem. Czy po wojnie powstańcy-sportowcy, głównie żołnierze AK byli również gnębieni przez komunistyczne władze Polski? Ciekawy jest przypadek Henryka Przepiórki, chłopaka z Czerniakowa, kibica Legii. Podczas okupacji był żołnierzem Kedywu, dostał order Virtuti Militari. Po wojnie chciał wrócić do Legii. Przyszedł pewnego dnia pod stadion, a tam wypędził go pilnujący obiektu żołnierz, mówiąc, że takich tu nie potrzebują, bo pewnie jest z AK, co było prawdą. W ten sposób Henryk Przepiórka, wielki kibic Legii, trafił do Polonii największego rywala swojego poprzedniego klubu. Z Polonią w 1946 roku zdobył mistrzostwo Polski. Co ciekawe tuż przed decydującym o tytule meczu z AKS Chorzów został przez komunistyczne władze aresztowany. Przesiedział w areszcie 24 godziny. Za działalność w AK był na celowniku władz. Po wojnie sportowcy musieli udawać, że nie mieli związku z klubami, których komunistyczne władze uważali za przeklęte. Nie można było się przyznać, że należy się do Sokoła, Strzelca, Policyjnego Klubu Sportowego. Musieli ukrywać swoją chlubną przeszłość. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski