"Caras de tontos" - czyli miny głupców mieli piłkarze Barcelony schodzący do szatni po inauguracji Ligi Mistrzów. Rzeczywiście w głupszy sposób punktów z AC Milan oddać nie było można. Grający z dziurą w środku obrony Katalończycy stracili gole w pierwszej i w ostatniej akcji meczu. Niewiele więcej w ofensywie musiał zrobić mistrz Włoch, by uniknąć porażki w "jaskini lwa". "Mieliśmy trochę szczęścia" - przyznał Massimiliano Allegri, który przed meczem brał remis w ciemno. Na Camp Nou jego drużyna nie odczuła w ogóle straty Zlatana Ibrahimovica. Bez Szweda było jej nawet łatwiej, można było się bronić wykorzystując szybkość Pato. Tak padła bramka na 1-0, w 23. sekundzie gry - czwarta na liście najszybciej zdobytych w historii rozgrywek. Barca straciła nie tylko dwa punkty, ale także Andresa Iniestę. Jedna z gwiazd zespołu doznała urazu mięśnia i do gry wróci za miesiąc. Bez względu na to, że na ławce są Cesc Fabregas i Thiago Alcantara, dla Katalończyków gra bez Iniesty zawsze jest dużym problemem. Bez niego przegrali jedyny znaczący dwumecz w Champions League w ostatnich trzech latach (z Interem w półfinale sezonu 2009-2010). Gracze Pepa Guardioli byli wściekli. "Zamiast wysłuchiwać się w te wszystkie pochwały, które na nas spływają z całego świata, powinniśmy skupić się na swojej robocie" - powiedział Dani Alves. Rzeczywiście Katalończycy przeżywają złe dni. W sobotę, w lidze prowadzili 2-0 z Realem Sociedad i zremisowali, wczoraj do 93. min było 2-1, kiedy po rzucie rożnym gola zdobył głową Thiago Silva. Na boisku był już wtedy nawet Carles Puyol wracający do gry po operacji. Od zwycięstwa zaczął inny faworyt Champions League Chelsea. Na Stamford Bridge z Bayerem Leverkusen wrócił Michael Ballack. Bohaterem wieczoru był jednak Fernando Torres, najdroższy gracz Premier League, który przez ponad pół roku zdobył dla Chelsea zaledwie jednego gola. Pytany o fatalną aklimatyzację w nowym klubie Hiszpan powiedział niedawno, że jego partnerzy są już za starzy i za wolni. Wyprowadził tym z równowagi trenera Andresa Villasa Boasa, który zagroził ukaraniem napastnika. Torres tłumaczył, iż jego słowa zostały źle zrozumiane, a potem jeszcze źle przetłumaczone na angielski. Nowy trener Chelsea na początku sezonu bronił krytykowanego Hiszpana, w ostatnim meczu ligowym wysłał go jednak na ławkę dla rezerwowych. Z Leverkusen Torres wrócił zaliczając asysty przy obu golach - Davida Luiza i Juana Maty. W "polskim" meczu Arsenal stracił zwycięstwo z Borussią Dortmund po genialnym woleju rezerwowego Ivana Perisica, który wszedł na boisko w 68. min razem z Kubą Błaszczykowskim. Najlepszy z czwórki Polaków był Wojciech Szczęsny znów broniąc pewnie i szczęśliwie. Niemiecki "Bild" dał mu najwyższą notę wśród piłkarzy Arsenalu (2), taką jak zdobywcy bramki Robinowi van Persie. Przy golu na 1-1 Szczęsny przyznał, że na początku nie widział nawet piłki, więc nie zdążył w ogóle zareagować. "To był strzał nie do obrony" - dodał. Łukasz Piszczek miał najwyższy procent celnych podań i wypadł najlepiej z polskiego trio z Dortmundu. Robert Lewandowski błyszczał tylko w pierwszej części gry, w drugiej, gdy gospodarze rozpaczliwie walczyli o wyrównanie, nie potrafił odnaleźć się na boisku. Przegrał zdecydowaną większość pojedynków powietrznych. Kuba Błaszczykowski zagrał kolejny mecz w Borussii, w który jego wkład był trudny do zauważenia. A przecież sam mówił, że dla spotkań w Champions League warto być piłkarzem i harować na treningach. Borussia była zespołem lepszym, bardziej zdeterminowanym, ale otarła się o porażkę, więc Jurgen Klopp był zadowolony z remisu. Piłkarze Arsene'a Wengera (zawieszony przez UEFA) górowali nad rywalami doświadczeniem. Zespół z Dortmundu wraca do Champions League po 9 latach, Arsenal gra w niej 14. sezon z rzędu. Walka o awans w tej grupie rozegra się między wtorkowymi rywalami i Olympique Marsylia. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2135810">Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu</a>