Uważnym obserwatorem łotewskich mistrzostw był prezes TS Wisła Kraków, Ludwik Miętta-Mikołajewicz, który na początku lat 80. wywalczył na mistrzostwach Europy dwa srebrne medale. INTERIA.PL. Jak ocenia Pan występ naszej reprezentacji na mistrzostwach w Rydze? LUDWIK MIĘTTA-MIKOŁAJEWICZ. To była niestety katastrofa! Drużyna była fatalnie przygotowana pod względem: fizycznym, taktycznym i mentalnym. Widać to było, po ogromnej ilości błędów w ataku i obronie. Rzucał się też w oczy kompletny brak zgrania. Gra naszego zespołu podobała mi się jedynie w pierwszej połowie meczu z Hiszpanią. Nie do przyjęcia jest dla mnie tłumaczenie o braku doświadczenia. Przecież w zespole było kilka zawodniczek, który grały wielu imprezach. NTERIA.PL. Czyli zawalił trener Koziorowicz? Nie lubię takiej personalnej krytyki, ale gdzieś musiał zostać popełniony błąd i to nie jeden. Przecież dwa lata temu, w podobnych okolicznościach, drużyna przegrała walkę o awans do finałów mistrzostw Europy. INTERIA.PL. Może pechowa kontuzja Agnieszki Bibrzyckiej w pierwszym spotkaniu z Łotwą, a co za tym idzie jej słabsza dyspozycja miała wpływ na postawę zespołu? Nie sądzę. Przecież w spotkaniu z Grecją, gdy zabrakło Bibrzyckiej, nasza gra wyglądał nawet lepiej. Była bardziej zespołowa, zawodniczki liczyły na siebie, a nie oglądały się na Bibrzycką. INTERIA.PL. Dlaczego Pana zdaniem Polska, która 10 lat temu była najlepsza w Europie, teraz tak zdecydowanie odstaje od czołówki? O sile tamtej mistrzowskiej drużyny decydowała przede wszystkim Małgorzata Dydek. Poza tym była bardzo dobra rozgrywająca - Krystyna Szymańska-Lara, ważną role odgrywała też Elżbieta Trześniewska. Teraz brakuje nam klasowej rozgrywającej. To dziwi, bo dwumetrowa zawodniczka może się w danym pokoleniu nie urodzić, natomiast rozgrywającą można sobie wyszkolić. INTERIA.PL. A nie uważa pan, że zbyt wielka ilość zagranicznych zawodniczek w naszej lidze blokuje rozwój polskich talentów? Nie. Grając przeciwko bardzo dobrym zagranicznym zawodniczkom można podnosić swoje umiejętności. Problemem jest gorsza jakość szkolenia. INTERIA.PL. Jakie widzi Pan wyjście z sytuacji? Konieczne są zmiany w sztabie szkoleniowym kadry. INTERIA.PL. Kto, Pana zdaniem, mógłby zastąpić trenera Koziorowicza? Nie mam swojego faworyta, choć wydaje mi się, że powinien to być ktoś z zagranicy. Taki trener będzie miał większy autorytet. Poza tym - o czym mówiłem już prezesowi PZKosz w styczniu - trzeba opracować solidny plan przygotowań do mistrzostw Europy w 2011 roku, których będziemy gospodarzem. Rozmawiał Grzegorz Wojtowicz