To był słaby występ Polaków i ciężko znaleźć choćby jednego pozytywnego bohatera w naszym zespole. Jeśli chwalić na siłę, to tylko za nieliczne momenty w drugiej połowie. Roger wtedy dośrodkował z boku i Marek Saganowski strzelił minimalnie obok słupka. Za mało mieliśmy na boisku piłkarzy kreatywnych, a jeszcze mniej takich, którzy podjęliby z rywalami walkę wręcz. Robił to tylko, i to rzadko, Mariusz Lewandowski. Zresztą w takim ustawieniu nie mieliśmy szans na wygranie bitwy o środek z silnym fizycznie rywalem. Z przodu mieliśmy Robera Lewandowskiego, który nie miał szans w walce powietrznej z roślejszymi Irlandczykami. Również Roger i Jacek Krzynówek do siłaczy nie należą. Żaden z nich nie jest stworzony do skakania do górnych piłek i przepychania się z przeciwnikiem. Przez to nie mieliśmy sposobu, żeby uciec Irlandczykom. Liczyłem na to, że jako pierwsi strzelimy gola, choćby ze stałego fragmentu gry i dzięki temu się odbijemy, nasza gra wskoczy na właściwe tory. Ale stałe fragmenty nam nie wychodziły. Nie chcę krytykować Leo, ale Irek Jeleń był osamotniony z przodu. Przez to poza sytuacją, w której zdobył gola, nie stworzył żadnego zagrożenia. Jeleń chyba o wiele lepiej czuje się w ustawieniu z dwójką napastników. Poza tym, ile takich piłek w meczu, zagranych ze środka pola, trafi za plecy obrońców, do napastnika? Góra jedna. I też jedna - właśnie ta asysta Rogera, była zagrana do Irka z 40. metra. Pozostałe były posyłane wprost od obrońców, a przez to siłą rzeczy były mniej dokładne i nasz napastnik nie miał szans w walce z obrońcami. Starcie w Belfaście potwierdziło, że ciężko się gra Polakom na Wyspach. Tak jak Czechom ciężko było na Stadionie Śląskim. A przecież Irlandczycy nie prezentowali nic wielkiego, nie grali żadnej piłki! Nie pamiętam polskiego zespołu, który jadąc na Wyspy gra ładne spotkanie. Tam się walczy, schodzi z murawy poobijanym, poszarpanym. Po naszym zespole nie było jednak widać ani walki, ani koncepcji gry. Notowaliśmy bardzo dużo strat. Zresztą sam Michał Żewłakow podkreślił to, uderzając się w piersi w pomeczowym wywiadzie. Dziwię się eksperymentowi z Robertem Lewandowskim. W meczu wyjazdowym ustawienie go na prawej pomocy nie mogło dać efektu. Można było nasz zespół inaczej ułożyć. Roger powinien grać w środku z Mariuszem Lewandowski, a Robert Lewandowski lepiej by się sprawdził jako drugi napastnik. Poza tym na takiego przeciwnika, jak Irlandia, Walia bardziej się nadają wojownicy tacy, jak Marek Saganowski. W sytuacji, w której zdobył gola, "Sagan" pokazał, że nie boi się wejść szczupakiem pod nogi o głowę wyższego rywala, choć przeciwnik mógł mu przecież zęby wybić. Powtarzam, za dużo mieliśmy piłkarzy technicznych, którzy nie byli w stanie podjąć walki. Bardziej na Irlandię nadawał się Bandrowski, ale on się najwyraźniej "spalił" psychicznie. Irlandia Północna pokazała, w jakim miejscu jesteśmy: jeśli brakuje nam koncentracji, to jesteśmy w stanie przegrać z każdym. Jeśli nie wyjedziemy na boisko, jak na wojnę - tak jak wyszliśmy na Portugalczyków, czy Czechów, nie jesteśmy mocni. Stratę dwóch goli należy przypisać Borucowi. Żal mi Artura. Będzie teraz na niego dużo psioczenia. Na każdym kroku media śledzą nie tylko jego, ale też jego rodzinę. Teraz będzie miał jeszcze gorzej. Na pewno angielska prasa zrobi z niego "pajaca", ale my oszczędźmy mu tego. Chodźmy w uznaniu jego wcześniejszych zasług. Piłka jest brutalna: bramkarz Irlandczyków - Taylor również się machnął, tyle że piłka nie zmierzała do bramki i mieliśmy róg. Artur również nie trafił w piłkę, ale ta wpadła do bramki. Jest zasada, że przy wycofywaniu do bramkarza, kieruje się piłkę poza bramkę. Wiedział o niej na pewno Michał Żewłakow. Szkoda, że jej nie zastosował, bo w 61. min byłby róg i wynik byłby jeszcze do odrobienia. Co dalej? Leo Beenhakker musi wyciągnąć wnioski z tej porażki, zobaczyć w jakiej kondycji psychicznej są jego podopieczni. Rodzi się pytanie: dać teraz odpocząć tym, którzy przegrali w Belfaście i wprowadzić nową krew, czy wręcz przeciwnie - pozwolić się odbudować psychicznie chłopakom w meczu z San Marino? Sęk w tym, że nawet z amatorami z San Marino może nie być łatwo. Pamiętam jeden mecz z nimi w Polsce, gdy gol strzelony ręką w 70. min ratował nam zwycięstwo. Na to wszystko musi odpowiedzieć sztab reprezentacji. Cieszyć się trzeba, że bardzo dobrą zmianę dał Bosacki. Tak samo Saganowski i niezłą Kuba Błaszczykowski. Wobec kontuzji Żewłakowa wiadomo już, że Bartek Bosacki będzie grał od początku z San Marino. Wydaje się, że teraz nadchodzi moment, żeby wystawiać kreatywnych piłkarzy, a nie walczaków. Nie wiadomo, jak na tę porażkę zareagują kibice. Przydałoby się, by dalej tak wspaniale pomagali dopingiem naszym piłkarzom. Mam nadzieję, że nie straciliśmy szans na awans do mistrzostw świata. Jeszcze z dwie, czy trzy kolejki i po kolejnych niespodziankach nasze szanse mogą się okazać nie takie małe. Grzegorz Mielcarski, ekspert Canal +