Jeśli jakaś federacja zażyczy sobie powołać piłkarza na mecz zaplanowany na 9 lutego, klub nie może odmówić. To bowiem oficjalny termin UEFA. Mistrzowie Polski będą wtedy w środku zgrupowania w Turcji - ostatniego etapu przygotowawczego do spotkań 1/16 finału Ligi Europejskiej ze Sportingiem Braga. Lech Poleci do Antalyi (a później uda się autokarem do Beleku) 5 lutego, a wróci do kraju 10 dni później - tuż przed spotkaniem z Portugalczykami. - W grudniu - tuż po meczu z Salzburgiem - wysłaliśmy do wszystkich federacji, z których pochodzą nasi piłkarze prośbę, by zwolnić ich z lutowych meczów i zgrupowań - mówi dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk. Prośba przyniosła połowiczny sukces - selekcjoner Bośni i Hercegowiny Safet Susić zgodził się nie powoływać Semira Stilicia na mecz z Meksykiem, który Bośniacy zagrają 9 lutego w Stanach Zjednoczonych. - Przyszły już za to powołania dla Artjomsa Rudnevsa i Siergieja Kriwca. Kolejnych decyzji spodziewamy się w przyszłym tygodniu - twierdzi Pogorzelczyk. Dyrektor sportowy mistrzów Polski może być za to spokojny o to, że za ocean nie poleci Panamczyk Luis Henriquez - jego kadra nie ma wtedy w planach spotkania. Częściowo na rękę Lechowi pójdzie Franciszek Smuda, który jeszcze jako trener "Kolejorza" sam narzekał na decyzje Leo Beenhakkera, który zabrał mu piłkarzy na zgrupowanie i mecze kadry przed pojedynkami Lecha z Udinese. To było dokładnie dwa lata temu. Teraz Smuda, jak pisze w INTERIA.PL Roman Kołtoń, powoła trzech lechitów (Grzegorza Wojtkowiaka, Marcina Kikuta i Tomasza Bandrowskiego), ale zwolni ich do klubu zaraz po pierwszym meczu z Mołdawią (6 lutego). Piłkarze poznańskiej drużyny stracą więc co najwyżej dwa dni zgrupowania i tylko jeden sparing. Dyrektor Pogorzelczyk mówi o czterech zawodnikach - tym ostatnim będzie zapewne Hubert Wołąkiewicz. Wyjątek może dotyczyć Wojtkowiaka - jeśli inni podstawowi obrońcy będą kontuzjowani, on zostanie do meczu z Norwegią.