"Andrzej jest schodzącą gwiazdą, bez tytułów. Przemawia za nim wielkie doświadczenie, którego Tomkowi bardzo brakuje. Gołota boksował z najlepszymi, nawet jeśli bez sukcesów. Waga ciężka rządzi się swoimi prawami, decydują ułamki sekund. Adamek jest młodszy, szybszy, żądny sukcesu, bardziej utytułowany i to za nim przemawia" - ocenił Michalczewski. "Gołota jest natomiast o wiele silniejszy, a przecież Adamek będzie musiał ustać w klinczu. Im dłużej będzie trwała walka, tym większe szanse będzie miał Andrzej" - dodał. Zdaniem Michalczewskiego sobotni pojedynek może być dobrą promocją boksu nad Wisłą, ale w kraju brakuje młodych zawodników, którzy mogliby pójść w ślady mistrzów. "Walka może być wielką promocją boksu. To będzie pojedynek na najwyższym poziomie jaki można było zobaczyć do tej pory w Polsce. Obaj pięściarze mogą wyciągnąć z niej pozytywy. Andrzej może poprawić swój słaby wizerunek - przecież przegrał wszystko, co mógł przegrać. Adamek wiele ryzykuje, ale jeśli chce boksować w wadze ciężkiej, to jest to dla niego dobry sprawdzian" - powiedział "Tygrys". Michalczewski nie uważa jednak tej walki za dobry ruch ze strony Adamka i jego promotorów. Jak podkreślił, ryzyko ponoszone przez boksera z Gilowic jest zbyt duże. "Adamek jeszcze nie wie, czy jest odporny na ciosy bokserów w tej kategorii wagowej. Podjął się wielkiego ryzyka - ja bym się na to nie zdecydował. Na walce z Gołotą nic nie wygrywa - poza doświadczeniem. Zdobędzie je jeśli zwycięży, ale ze strony promotora jest to taktyczny błąd" - zaznaczył Michalczewski. Doniesienia z obozu Gołoty wskazują, że będzie on walczył kontuzjowany - ma uszkodzony przyczep mięśnia w lewej ręce. "Nie jestem lekarzem i nie siedzę w Andrzeju. Jeśli staje się do takiej walki, to trzeba być w formie, albo się ją odwołuje. Uraz nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla Gołoty. Nieważne, że ma chorą rękę, czy chorą głowę. Jak się jest chorym, to się nie boksuje. Myślę jednak, że są to jakieś plotki" - dodał Michalczewski.