INTERIA.PL: Twoja kariera miała dziwny przebieg. Zacząłeś w RKC Waalwijk, potem długo występowałeś w PSV Eindhoven i nagle coś się zacięło. Przeszedłeś do Bundesligi, gdzie nie udało ci się zrobić kariery, a potem miałeś epizod w Leicester City. Możesz powiedzieć dlaczego tak się stało? Michael Lamey, obrońca Wisły Kraków: - No cóż, z dzisiejszej perspektywy muszę przyznać, że błędem był przede wszystkim transfer do Duisburga. To była wówczas słaba drużyna, a ja w żaden sposób nie potrafiłem przystosować się do jej stylu gry. Prawdę mówiąc, to w większości meczów graliśmy takim ustawieniem jak Skonto Ryga, czyli skomasowaną obroną. Bardzo trudno było mi się zaadoptować do takiego stylu gry, bo od najmłodszych lat trenerzy uczyli mnie przede wszystkim atakować. Wiesz, kiedy nagle ktoś wymaga od ciebie żebyś robił coś dokładnie odwrotnego niż to, co umiesz najlepiej, to jest to po prostu bardzo trudne. Ważne, że teraz jestem w klubie, który chce grać ofensywnie i mam okazję pokazać na co mnie stać. Jesteś piłkarzem Wisły zaledwie od kilku tygodni, ale dość szybko pokazałeś, że możesz być dużym wzmocnieniem. Jak ci się to udało? - Przede wszystkim muszę powiedzieć, że trafiłem do dobrej drużyny, co bardzo ułatwiło mi aklimatyzację. W szatni panuje świetna atmosfera i koledzy ani przez chwilę nie dali mi odczuć, że jestem nowy i dlatego będę miał trudniej. Z każdym staram się mieć dobry kontakt, a to bardzo ważne, kiedy masz do czynienia z dużą grupą. Czy fakt, że w Wiśle jest holenderski trener, dyrektor sportowy, a nawet twój rodak Kew Jaliens ułatwił ci aklimatyzację? - Tak, dzięki temu, że Kew grał w Wiśle już wcześniej przystosowanie się do życia w Polsce jest dla mnie dużo łatwiejsze. To bardzo przyjemne, że będąc w obcym kraju możesz pogadać z kimś w swoim języku. Poza tym obaj z Jaliensem występujemy na boisku obok siebie w formacji obronnej, tak więc czasami wygodniej nam jest się porozumiewać w języku holenderskim. Jesteś doświadczonym zawodnikiem, grałeś w kilku klubach z silnych lig, jak choćby PSV Eindhoven czy Arminia Bielefeld. Czy w szatni Wisły już teraz zdarza ci się często zabierać głos? - Czasami oczywiście tak, ale moim zdaniem każdy ma prawo się wypowiedzieć, w końcu jesteśmy drużyną. Nie ma znaczenia, czy masz 35 lat czy 20, jesteś członkiem zespołu i możesz zabrać głos. Poza tym nigdy nie uważałem, że starsi zawodnicy mają jakiś monopol na wiedzę. Kiedy widzę, że młodszy kolega robi coś lepiej ode mnie, to chętnie dowiem się, jak ja mogę podnieść swoje umiejętności. W końcu w piłce chodzi właśnie o to, by być coraz lepszym. Tak więc rozmowa i dobra komunikacja w zespole to podstawa. Jak oceniasz dwumecz Wisły ze Skonto Ryga? - Myślę, że zagraliśmy dwa dobre mecze. Przede wszystkim staraliśmy się utrzymywać przy piłce, ciągle mieć inicjatywę. W Rydze osiągnęliśmy dobry wynik, a w Krakowie dzięki dużym umiejętnościom indywidualnym naszych zawodników spokojnie pokonaliśmy Skonto. Teraz przed wami 3. runda eliminacji i przeciwnik znacznie trudniejszy od Skonto - bułgarski Litex Łowecz. Czy możesz coś powiedzieć na temat tej drużyny? - Niedawno graliśmy z tym zespołem sparing i to nie było łatwe spotkanie. Myślę, że to rzeczywiście będzie dużo bardziej wymagający rywal niż Skonto, bo Bułgarzy nie skupiają się tylko na obronie, ale też potrafią mądrze rozgrywać piłkę w ataku. Mecze z Liteksem będą zupełnie inne niż z Łotyszami, bo naprzeciwko siebie staną dwie drużyny na zbliżonym poziomie. Na pewno nie będzie tak, że któryś z zespołów stanie na swojej połowie i będzie się tylko ograniczał do wybijania rywali z uderzenia. Bułgarzy zawieszą poprzeczkę wysoko, ale na pewno nie jesteśmy w starciu z nimi bez szans. Miałeś już okazję grać w Lidze Mistrzów z najlepszymi zawodnikami świata w barwach PSV. Jak oceniasz szanse Wisły na awans do tych elitarnych rozgrywek? - Moim zdaniem mamy bardzo duże szanse na to, aby awansować do Ligi Mistrzów. Mamy solidną linię obrony, silną pomoc i dobrych napastników, czyli wszystko jest na swoim miejscu. Najważniejsze, że tworzymy mocny zespół, bo w piłce wcale nie potrzebujesz Maradony, żeby osiągnąć sukces. Kiedy masz silną drużynę, to dobre wyniki przyjdą same. Rozmawiał: Bartosz Barnaś Dyskutuj o szansach Wisły na Ligę Mistrzów na blogu Bartka Barnasia - Kliknij!