Wszystko dzięki trzem zwycięstwom w ostatnich pięciu spotkaniach, co pozwoliło awansować gedanistkom na ósme miejsce w tabeli. Duża w tym zasługa trenera Grzegorza Wróbla, dla którego to debiutancki sezon na najwyższym szczeblu rozgrywek. Co się stało, że po dziewięciu porażkach nareszcie zaczęliście wygrywać? - Przede wszystkim młodsze dziewczęta nabrały doświadczenia. Zespół się zgrał i zrozumiał w pewnym momencie, że dopiero grając całą drużyną, kiedy każda z dziewczyn dołoży swoją cegiełkę, jesteśmy w stanie wygrywać. Przełomowy mecz był z Mielcem, kiedy udało się go wygrać, gdyż wcześniej po pierwszej wygranej z Dąbrową, porażce z Wrocławiem i przegraną w Bydgoszczy, trzeba było jeszcze coś wygrać i to był właśnie ten mecz z Mielcem. Czy nastąpiła jakaś zmiana w treningu, że gra zaczęła się lepiej układać? - Raczej nie. Dziewczęta bardziej uwierzyły w siebie, że te rzeczy które my, trenerzy staramy się im przekazać prowadzą do ich lepszej gry. Myślę, że trenowaliśmy cały czas tak samo, trenowaliśmy dużo techniki, jak i taktyki pod poszczególne zespoły, tylko brakowało nam pewności siebie, takiego zdecydowania. Drużyna musiała uwierzyć, że to co robimy ma szanse przynieść efekt w meczu. Jedno wygrane spotkanie, potem drugie, spowodowało, że dziewczyny uwierzyły. Teraz na treningach widać, że one tak fajnie pracują, że przyjemnie się przychodzi na treningi, jest walka i to na pewno też przynosi efekty. Zostały wam cztery mecze w rundzie zasadniczej - trzy z czołowymi drużynami tabeli i telewizyjny pojedynek z Kaliszem, jakie założenia przed tymi spotkaniami? - Chcemy powalczyć z wszystkimi drużynami. Na pewno nie będzie takiej sytuacji, że odpuszczamy mecz z Muszyną, z Piłą, żeby przygotować się do potyczki z Kaliszem. Będziemy starali się grać w tych wszystkich meczach o punkty. Zobaczymy, może się uda. Jest to Pana pierwszy sezon w PlusLidze Kobiet, jak trener Gedanii ocenia poziom tych rozgrywek? - Poziom, pomimo tego, że są te dwa czy trzy najsilniejsze zespoły w Polsce, jest naprawdę dobry. Zawodniczki pozostałych zespołów tez robią duży postęp. Szczególnie dziewczyny, które przyszły z pierwszej ligi do PlusLigi Kobiet, np. Karolina Zaroślińska w Mielcu, czy dziewczęta, które poszły do Bydgoszczy już zaczynają stanowić o sile tych zespołów. W Kaliszu jest zespół, w którym zebrało się siedem zawodniczek, które były zmienniczkami. No nie tylko, bo Ania Woźniakowska i Magda Godos grały. Ich jedynym minusem jest to, że mają naprawdę krótką ławkę i tam praktycznie nie ma zmian. W innych zespołach, takich jak my, duża ilość dziewczyn nabiera doświadczenia i okazuje się, że potrafią grać z tymi najlepszymi zawodniczkami, a jest to o tyle fajna rzecz, że przed następnymi rozgrywkami reprezentacji daje to szansę, żeby te dziewczyny poszły w ślady tych zawodniczek, które zdobywały medale na Mistrzostwach Europy. Załóżmy, że Gedania utrzyma się w gronie elity. Jakie wówczas będą plany na kolejny sezon? - Niestety jeszcze tak daleko nie wybiegamy. Mamy nadzieję, że będzie dobrze. Plan zagospodarowania przestrzennego miasta Gdańsk został już zatwierdzony i jest duża nadzieja, że wkrótce ruszą prace nad tym, byśmy mogli znowu grać w Gdańsku. Na pewno jeszcze w przyszłym sezonie będziemy reprezentować Żukowo, jeżeli tam się wszystko uda załatwić jak w tym roku, a myślę, że swoją postawą na boisku sprawiliśmy, że mieszkańcy Żukowa się z nami utożsamiają, a my jesteśmy troszeczkę ich drużyną. Jaki będzie skład? Trudno powiedzieć, zależy to od tego, czy będzie sponsor, czy nie, a jeżeli będzie to jakie będzie chciał dać pieniądze. Rozmawiała Monika Ostwald