Nie ma obawy. Selekcjoner "Albicelestes" Sergio Batista obiecał, że posiadacz "Złotej Piłki" wyjdzie do gry w podstawowym składzie. Tak jak trzy dni temu w towarzyskim spotkaniu z USA, w którym wytrwał na boisku 90 minut. Trener Barcy Pep Guardiola złościć się nie ma prawa, sam wie jak trudno utrzymać na ławce 23-letniego piłkarza. Spokojnie mógł zwiedzić Nowy Jork Kolejna podróż przez Atlantyk na towarzyskie mecze kadry była dla Messiego bardzo urozmaicona. W Nowym Jorku jego przyjazd przeszedł bez echa, najlepszy piłkarz świata mógł więc bez problemu spotkać się z Thierrym Henrym, a nawet swobodnie zwiedzić Manhattan. Gdyby nie czujność dziennikarzy z Hiszpanii i Argentyny nawet byśmy się nie dowiedzieli, że Leo spędził mnóstwo czasu w największym na świecie sklepie z zabawkami. Odwiedził też oczywiście oficjalny magazyn z gadżetami NBA. W Kostaryce jest zupełnie inaczej. Nie ma mowy o spacerowaniu po ulicy incognito. Przyjazd Messiego wywołał wielkie poruszenie, Eduardo Li Sanchez porównuje je nawet z wizytą Pelego 40 lat temu. Na trzecią z kolei "Złotą Piłkę" Leo pracuje także na boisku. W spotkaniu z Amerykanami przeszkodził mu meksykański sędzia przerywając akcję w stylu Diego Maradony. Czym Lionel olśni dziś mieszkańców Ameryki Środkowej? Zobacz znakomitą akcję Messiego: Niedawno magazyn "France Football" opublikował listę najlepiej zarabiających piłkarzy świata: Messi ją otwiera z kwotą 31 mln euro za sezon (10 mln to pensja w Barcelonie, milion premie, a 20 mln kontrakty reklamowe). Na brak pieniędzy i uznania mały Argentyńczyk narzekać nie może, choć pozostała jedna "materia", która wciąż mu się opiera. Drużyna narodowa. Batista stawia na Leo jeszcze mocniej niż jego poprzednik Diego Maradona. Chce, by drużyna funkcjonowała jak Barcelona. Wsparciem dla Messiego mają być koledzy z klubu Javier Mascherano i Gabriel Milito. Przed takim "życzeniowym" myśleniem przestrzega jednak wielu znanych ludzi w argentyńskim futbolu. Bez Xaviego i Iniesty Argentyna nie będzie Barcą? Były stoper Valencii Roberto Fabian Ayala grał w drużynie narodowej 115 razy (więcej od niego tylko Javier Zanetti). Uważa, że nie sposób skopiować Barcelony bez Xaviego, Iniesty, a także tak fenomenalnych bocznych obrońców jak Dani Alves, czy Eric Abidal. Przywołuje klęskę Maradony w RPA z Niemcami (0-4) przypominając, że tuż przed mundialem Argentyńczycy pokonali tych samych Niemców 1-0 w meczu towarzyskim, bo grali swój ulubiony futbol oparty na solidnej defensywie i szybkich kontrach. Kiedy podczas afrykańskich mistrzostw Maradona uwierzył zbytnio w klasę drużyny, nakazał jej grać futbol otwarty, odważny, pełnić na boisku rolę dominującą, co zdaniem Ayali było ponad jej siły. Mascherano mówi, że po to zafundował sobie przeprowadzkę z Anfield Road na Camp Nou skazując się na rolę rezerwowego, by rozwinąć się jako piłkarz, zyskać na kreatywności i zgłębić ostatnią tajemnicę Messiego. Być może wspólna praca w klubie stanie u podstaw lepszego zrozumienia tej kluczowej pary w reprezentacji Argentyny? Sporo rozstrzygnie się już na Copa America. "Albicelestes" wygrywali mistrzostwa kontynentu rekordową liczbę razy (15), ale ostatni triumf zanotowali w 1993 roku. Brazylijczycy mieli wtedy zaledwie cztery zwycięstwa, dziś mają ich już osiem. Poziom reprezentacji niższy przez kryzys gospodarczy Ayala nie jest dobrej myśli. Uważa, że mimo takiej perły, jaką jest Messi poziom piłki argentyńskiej bardzo się ostatnio obniżył. Kryzys gospodarczy zmusza kluby do sprzedawania piłkarzy już w wieku juniora, co uniemożliwia im rozwijanie talentu do końca i normalne wejście w wielki futbol. Messiemu emigracja do Barcelony w 13. roku życia nie zaszkodziła. W dekadę został największą światową gwiazdą, która ma jednak dość poważny kłopot, by na boisku zrozumieć się z rodakami. Dla legendarnego mistrza świata z 1978 roku Mario Kempesa jedno jest oczywiste. Messi nigdy nie osiągnie statusu Maradony, jeśli nie zostanie mistrzem świata (na razie jest nim tylko z klubem). Ten stan rzeczy ma jednak swoje plusy. Co by to było, gdyby w 23. roku życia Leo nie miał już marzeń?