Obaj wciąż podkreślają, że to Barca walczy z Manchesterem, a nie oni między sobą. Messi mówi, że w pojedynku w Rzymie nie widzi nic osobistego, poza tym, że to dla niego najważniejszy mecz w życiu. Wyznaje, że odważy się podejść do karnego, gdyby było trzeba, ale nie ma dla niego znaczenia, kto będzie w środę strzelał gole. Byle był to ktoś z Barcelony. Ronaldo uważa, że obie ekipy mają równe szanse, ale też stara się odegnać presję od siebie. Nic z tego. Miliony fanów na świecie i tak widzą ten finał jako pojedynek 21-letniego Argentyńczyka z 24-letnim Portugalczykiem. Właściwie spór trwa już prawie dwa lata, od chwili, gdy z piłkarskiego tronu umknął Ronaldinho. Kto jest lepszy? Na razie w rankingach wyżej stoją notowania Ronaldo - to Cristiano wygrał plebiscyt France Football i FIFA wyprzedzając Messiego. Nic dziwnego, bo to jego Manchester jest najlepszym klubem świata. Barca może w środę sięgnąć po jego koronę, a wtedy Messi niemal automatycznie sięgnąłby po koronę Ronaldo. Jest w obu drużynach wielu wybitnych graczy i patrzenie na ten wymarzony finał przez pryzmat dwóch gołowąsów jest może niesprawiedliwe, ale nikt z nas nie ucieknie przed porównaniami. Cristiano, czy Leo? Jest w tym pytaniu coś symbolicznego. Gdyby mierzyć sympatię fanów, z pewnością przewagę miałby Argentyńczyk. Bezczelnością, symulowaniem fauli i różnymi szczeniackimi wybrykami Ronaldo zyskał wielu przeciwników. Ale nawet oni nie kwestionują jego piłkarskiego geniuszu. Gola umie zdobyć z 35 m, taki właśnie strzał w Porto dał Manchesterowi półfinał i został bramką roku na Wyspach. Ronaldo to świetny drybler, choć o mało eleganckich ruchach, czym odróżnia się od swojego idola Luisa Figo. Jest jednak silniejszy i szybszy, co przy jego technice i polocie czyni z niego gracza niepowtarzalnego. Nie wiem czy w całej historii piłki portugalskiej był ktoś, kto mógłby mu dorównać w grze głową. Wyskok ma atomowy. I choć jest w jego grze i postawie na boisku trochę cyrku, zazwyczaj służy on Manchesterowi. Ronaldo bez skrępowania mówi, że zasługuje na nr 1 na świecie. Można go tylko nie lubić, ale wobec skali talentu każdy jest bezsilny. Zazwyczaj przeciwnicy Manchesteru. Co wymyśli na środę Guardiola przeciw niemu? Trener "Barcy" wolałby pewnie, żeby przy piłce częściej był w tę piłkarską noc Leo Messi. Argentyńczyk jest kochany powszechnie, choć nie jest graczem bez skazy (gol ręką w meczu z Espanyolem dwa lata temu). Przypomina jednak dzieciaka z podwórka wyniesionego jakimś cudem natury na futbolowe wyżyny. Lewonożny chłopczyk grę w piłkę zaczynał na prawym skrzydle, żeby siedząca tam mama, dona Celia miała go na oku. Kobieta uważała, by starsi chłopcy nie zrobili krzywdy 5-letniemu synkowi. I tak już zostało. W wieku 13-lat Messi zapadł na ciężką chorobę i dopiero kuracja hormonem wzrostu uratowała go dla futbolu. Do dziś skromny gracz z Argentyny budzi wiele czułości niemal we wszystkich - poza rywalami z boiska, których przyprawia raczej o zawroty głowy. Jest najdoskonalszym wcieleniem małego wielkiego piłkarza, choć w Barcy można tak nazwać również Iniestę i Xaviego. Gole, asysty, rajdy, strzały - Leo też ma wszystko, by być gwiazdą pierwszego formatu. Ostatnio nawet zdrowie. Przeszło rok nie był kontuzjowany. Na boisku różni ich bardzo wiele - Leo szuka gry kombinacyjnej, Ronaldo najprostszej drogi do bramki - są jakby kwintesencją stylu hiszpańskiego i angielskiego, rzecz jasna w jego idealnym wydaniu. No, więc który? Futbolem rządzą sympatie i emocje, ale przede wszystkim wyniki i tytuły. Musimy więc poczekać do środy. A potem pewnie spierać będziemy się nadal.