Od początku była to miłość trudna. Czasy, kiedy kibice w Argentynie nazywali Messiego ironicznie "Katalończykiem" już za nami, ale najlepszy piłkarz świata wciąż nie odniósł z drużyną narodową poważnego sukcesu. Złoty medal olimpijski w Pekinie to raczej wyrzut sumienia dla kogoś, kogo bez popadania w przesadę porównuje się do Pelego i Maradony. Bez względu na wyniki Copa America trzykrotny triumfator Ligi Mistrzów z Barceloną odbierze na koniec roku "Złotą Piłkę", głupio by mu jednak było, gdyby po raz trzeci zapracował na nią wyłącznie w klubie. Powinien zabierać ze sobą Xaviego i Iniestę Wielu kibiców żartuje, że kiedy Messi wybiera się na mecz reprezentacji Argentyny, powinien zabierać ze sobą Xaviego i Iniestę. A może także Pedro i Villę? Ten ostatni, tuż po zwycięstwie nad Manchesterem United w finale Ligi Mistrzów tłumaczył fenomen Barcelony i nadrzędną rolę, jaką wyznacza się w niej Messiemu. "Rozgrywamy piłkę głównie po to, by zrobić miejsce do gry dla Leo. Kiedy on uważa, że nadeszła odpowiednia chwila, wkracza do akcji i wygrywa mecze". Dlaczego tak samo nie może być w reprezentacji? Bo w drużynie Argentyny od początku wszystkie piłki trafiają do Messiego, jakby koledzy chcieli mu powiedzieć: "Ty coś wymyśl, przecież jesteś najlepszy". Zajęty rozgrywaniem i porządkowaniem gry Messi dobiega pod bramkę wykończony. W 60 ostatnich meczach Barcy zdobył 60 goli, w 60 meczach dla Argentyny - 18. Jego partner z Barcelony Javier Mascherano wyjaśnia jednak, że nie sposób przeszczepić wzorców z Katalonii do drużyny narodowej. "Musimy szukać własnego stylu" - dodaje. Na mundialu w RPA pod kierunkiem Diego Maradony się nie udało, Sergio Batista daje jednak gwarancję, że tym razem drużynę poprowadzi człowiek mający piłkarzom do powiedzenia coś więcej niż słowo boże. Pogrążona w szoku po degradacji River Plate Argentyna czeka na odrodzenie się zespołu narodowego. Od 18 lat nie wygrał on Copa America, trudno znaleźć w historii gorszy okres. Borykający się z nieustannym kryzysem mieszkańcy upadłego, latynoskiego imperium nie potrafią zrozumieć jak to możliwe, by mając największe na świecie gwiazdy, nie dało się stworzyć wielkiej drużyny. W ataku jest rzeczywiście kłopot bogactwa. Obok Messiego: Tevez, Higuain, Aguero, Diego Milito, Lavezzi i Di Maria. O bezpieczeństwo za ich plecami zadba trio: Mascherano, Banega, Cambiasso. Kłopoty Batisty zaczynają się w defensywie. Albo ma graczy bardzo dojrzałych jak Zanetti, czy Gabi Milito, albo przeciętnych jak Burdisso lub nieogranych jak Garay. Powołał też dwóch obrońców Spartaka Moskwa Marcosa Rojo i Nico Pareję. Brazylia goła od pasa w górę Jeśli Argentyna jest drużyną gołą od pasa w dół, to drugi z latynoskich kolosów - Brazylia od pasa w górę. Najbardziej uznane gwiazdy "Canarinhos" to bramkarz Interu Julio Cesar, oraz obrońcy: Alves (Barca), Lucio i Maicon (Inter), David Luiz (Chelsea), Thiago Silva (Milan). W pomocy zagrają Lucas Leiva (Liverpool), Ramires (Chelsea) oraz wschodząca gwiazda Santosu - Ganso odpowiedzialny za kreowanie gry. Piłkarz, o którego zabiega Milan ma sprawić, że kibice zapomną upadłe gwiazdy Kakę i Ronaldinho. W ataku wystąpi trio Robinho, Pato (Milan) oraz Neymar. Nastolatek z Santosu dorobił się już światowego rozgłosu i kontraktów reklamowych z sześcioma potężnymi firmami w swoim kraju. Spragnieni "jogo bonito" fani reprezentacji Brazylii widzą w nim kolejne wcielenie Pelego, a kilka europejskich potęg z Realem, Barcą, Manchesterem United i Chelsea rozważają ponoć wydanie 45 mln euro - tyle wynosi klauzula odejścia z Santosu w jego kontrakcie. Neymar ma przyćmić nawet Messiego, choć brzmi to absolutnie nieprawdopodobnie. Sam brazylijski nastolatek stwierdził niedawno butnie, że jest w stanie tego dokonać nie wyjeżdżając z Brazylii. Rozwścieczył tym Maradonę, z Messim zmierzy się już wkrótce. Być może w finale Copa America, który dla Argentyńczyków byłby rewanżem za ostatnią edycję najstarszych kontynentalnych mistrzostw. W finale 2007 roku przegrali gładko 0-3. Messi był wtedy najmłodszym graczem turnieju, dziś jest gwiazdą ponad wszystkie inne skazaną na to, by zwyciężać. Suarez z Forlanem dokonają cudów? Poza parą kolosów liczyć się będzie Urugwaj, który na mundialu w RPA zaszedł najdalej ze wszystkich krajów latynoskich. Czy genialni napastnicy Luis Suarez - Diego Forlan są w stanie wciąż dokonywać cudów? Jak zagrają bardzo silni Paragwajczycy, a jak Chile z Alexisem Sanchezem, który ma w wielkich klubach Europy więcej wielbicieli niż Neymar? Ameryka Południowa to wciąż kontynent, gdzie geniusze piłki rodzą się na kamieniu. Oni mają uczynić turniej w Argentynie pasjonującym. Do rywalizacji kompletnie nie pasują Meksykanie i Kostarykanie, którzy przysłali do Buenos Aires drużyny młodzieżowe (pierwsze grały o wielce prestiżowy Złoty Puchar Concacaf). Już przed turniejem "zabłysnęła" gwiazda Jonathana Dos Santosa. Kiedy przed rokiem młody gracz Barcelony nie został powołany na mundial w RPA, w ataku furii obiecał, że w drużynie narodowej jego noga nie postanie już nigdy. Przez rok dał się przekonać, ale w Copa America i tak nie zagra. Ośmiu młodych Meksykanów zostało zdyskwalifikowanych przez tamtejszą federację za sprowadzenie do hotelu prostytutek podczas zgrupowania. W ten sposób najlepszy klub Europy ma w mistrzostwach Ameryki o jednego reprezentanta mniej. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu