"Media kochają sensację, a taką jest przegrana Rosjanki. Jednak bohaterkami konkursu były Polki" - uważa prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, Jerzy Skucha. Skucha przyznał, że jest zażenowany tą sytuacją, choć "to samo życie". "Media kochają sensację, a taką jest porażka Isinbajewej. Moim zdaniem jednak to dwie Polki (srebrny medal wywalczyła Monika Pyrek - przyp. red) były bohaterkami rywalizacji w skoku o tyczce. Dziwi mnie, że na główny plan wysunięto Rosjankę, a dopiero na końcu pisze się o Rogowskiej i Pyrek" - powiedział Jerzy Skucha. Wtórował mu p.o. szefa szkolenia PZLA Jacek Zamecznik: "To wielki sukces Ani. Dla mnie w tym konkursie Isinbajewej nie było, bo nie została sklasyfikowana". Wicemistrz olimpijski w rzucie dyskiem Piotr Małachowski podkreślił, że denerwuje go fakt niedoceniania sukcesu Rogowskiej. "Co włączę telewizję czy wezmę gazety do ręki, to wszędzie jest tylko Jelena Isinbajewa. A to przecież Ania Rogowska odniosła sukces. Rosjanka przegrała, bo była słaba. Sport jest taki, że wygrywa lepszy" - powiedział. Z kolei wicemistrz świata w pchnięciu kulą Tomasz Majewski uważa, że wyczyn tyczkarek, to niesamowity sukces całej polskiej lekkiej atletyki. "Mistrzów się nie ocenia, a Ania jest teraz najlepsza na świecie. Jak to zrobiła - nieważne. Chwała jej za to. Tego konkretnego dnia trzeba pokazać na co człowieka stać, dlatego to ona, a nie Jelena jest mistrzynią. Szkoda, że tego nie przedstawia się w ten sposób" - dodał. Srebrny medalista z Berlina w rzucie młotem Szymon Ziółkowski zwrócił uwagę, że Isinbajewa nie zaliczyła żadnej wysokości, a "takiej gwieździe tyczki nie wypada robić takich rzeczy". "W sporcie jednak nie wszystko jest proste. Gdyby tak było, to medale wysyłaliby pocztą. Media zawsze interesuje sensacja, w tym przypadku trzy nieudane próby Isinbajewej, a nie wielki sukces, jak zwycięstwo Rogowskiej" - dodał. Nieco inne spojrzenie ma trener płotkarza Artura Nogi, Andrzej Radiuk, który zauważył, że gdyby Rogowska skoczyła rekord kraju, na pewno miałoby to inny wydźwięk w mediach. "Przykre, że nie docenia się Polki, ale wynik 4,75 jest - obiektywnie mówiąc - przeciętny. My się z tego jednak cieszymy, bo mistrzów świata mamy niewielu" - stwierdził Radiuk. Jego opinię w dużym stopniu podziela mąż i trener polskiej mistrzyni, Jacek Torliński: "Jelena jest wybitnym sportowcem, numerem jeden w tyczce i tak też na razie zostanie. Nie staram się tego w żaden sposób podważać, dlatego zrozumiałe, że to o niej głównie piszą media".