Zakochani w sportach zimowych Finowie muszą z żalem patrzeć, jak ich reprezentanci plasują się w tabeli medalowej za takim krajem jak Australia. Zanosi się na to, że igrzyska 2010 roku będą dla Finlandii najgorsze w historii. "Olimpijskie fiasko" - pisze fiński tabloid "Ilta-Sanomat" na pierwszej stronie. Przywołuje 18. (najlepsze) miejsce fińskiego zawodnika na dużej skoczni w Whistler i niepowodzenia biegaczy, z których trzech nawet nie ukończyło biegu na 30 km na dochodzenie, a fińska drużyna hokejowa uległa gładko odwiecznym rywalom Szwedom 0-3. "Finlandia upadła w Vancouver na twarz. Można nawet mówić o katastrofie" - napisała regionalna gazeta "Turun Sanomat". Inne gazety zastanawiają się, czy dorobek medalowy w Vancouver nie okaże się gorszy niż w ZIO 1932 r., kiedy sportowcy Finlandii wrócili zza oceanu z zaledwie trzema krążkami. Dotąd w Vancouver Finowie mają tylko jeden srebrny medal zdobyty w snowboardowej konkurencji halfpipe'u. Przed igrzyskami w Kanadzie Finiowie liczyli na 12 medali. "Jest jeszcze siedem dni na to, by powiększyć tę skromną liczbę trzech medali z Lake Placid, z 1932 r. Na razie nie wygląda to dobrze" - pociesza się regionalny dziennik "Aamulehti". W kraju słynnego skoczka Matti'ego Nykaenena, który pozostaje dla Finów ikoną sportu, mimo osobistych kłopotów i skandali, kibice i opinia publiczna szczególnie źle znosi brak sukcesów w skokach. Dwóch fińskich skoczków zdyskwalifikowano z powodu zbyt obszernych strojów. Nadzieja na medale w Whistler, weteran Janne Ahonen wycofał się z sobotniego konkursu ze względu na kontuzję, a potem Matti Hautamaeki zepsuł drugi skok, spadł na 26. miejsce, choć po pierwszej serii był na trzecim. "Zawsze jeszcze można mieć nadzieję, że po igrzyskach trenerzy narciarscy pojadą do Meksyku i tam ich zatrudnią. Ale nie powinni jechać do Australii, bo tam konkurencja może być dla nich za trudna. Australijczycy już mają dwa medale" - pozwolił sobie na ironię "Ilta-Sanomat".