Oba zespoły mają zapewniony udział w rundzie zasadniczej. Jednak wynik tego meczu, który będzie się liczył w dalszej rywalizacji, ma ogromne znaczenie. Za kilka dni może się okazać, że np. będzie przesądzał o awansie do półfinału. Przed mistrzostwami fachowcy oceniali, że w "grupie śmierci", jak określano rywalizację w Innsbrucku, Słowenia jest najsłabszą drużyną, a na pewno najmniej utytułowaną. Na koncie ma tylko srebrny medal ME wywalczony przed własną publicznością w 2004 roku. Tymczasem w ME 2010 pokonała czterokrotnego złotego medalistę czempionatu Starego Kontynentu Szwecję i zremisowała z mistrzami świata 2007 - Niemcami. Jak wszyscy zgodnie podkreślają, łącznie z polskim szkoleniowcem Bogdanem Wentą, wielka to zasługa trenera Zvonimira Serdarusica - twórcy sukcesów niemieckiego klubu THW Kiel (m.in. triumf w Lidze Mistrzów), w którym pracował przez kilkanaście lat. - W drużynie Słowenii widać przede wszystkim rękę trenera, czyli coś, co się dzieje w głowach zawodników - powiedział Bogdan Wenta. - Słowenia jest tutaj jednym z najstarszych zespołów, ma wielu bardzo doświadczonych zawodników. Znam ich od lat, wszystkich. Trzeba przyznać, że Serdarusic wprowadził w nich jakiegoś nowego ducha. Nie grają żadnej rewelacyjnej, innej piłki, ale grają z determinacją. Polski szkoleniowiec w ekipie przeciwnika chwali przede wszystkim Urosa Zormana, który "robi im na środku fantastyczną robotę", oraz bramkarza Gorazda Skofa. Chwali także szybki styl gry Słoweńców. - Grają szybko, jak kiedyś klub z Kilonii, bez kalkulowania: idziesz, próbujesz, szukasz swojej szansy. Ze Szwedami szli na jakiejś euforii, wygrali w ostatniej minucie. Z kolei z Niemcami mogli w ostatniej minucie przegrać, więc powinni cieszyć się z remisu. To jest duża zasługa Noki (Serdarusica). On wprowadza jakiś spokój, mobilizuje ich - dodał Wenta. Trener biało-czerwonych przestrzegał przed sugerowaniem się zwycięskimi potyczkami z tym zespołem w przeszłości. - Myślenie o przeszłości i wygranych ze Słowenią - to trzeba zapomnieć. Trzeba przeanalizować, co oni teraz robią, wyjść na boisko i walczyć - zakończył. O 18.15 w Innsbrucku dojdzie do konfrontacji wielkich przegranych tego turnieju Niemiec ze Szwecją. Tym pierwszym do awansu wystarczy remis, jednak szansę na wejście do finałowej czwórki obie ekipy mają znikome. Czytaj także: Objawienie kadry Wenty