Pierwotnie organizatorzy mistrzostw zaplanowali polskiej drużynie w środę trening w porze meczu Serbia - Rumunia, którego stawką będzie ćwierćfinał turnieju. Trener biało-czerwonych Alojzy Świderek trochę ubolewał, że nie będzie mógł obejrzeć na żywo najbliższego rywala. Dzięki zabiegom kierownictwa kadry, polski zespół przeprowadzi zajęcia jednak nieco wcześniej i zawodniczki zdążą pojawić się w hali "Pionir" na meczu barażowym. Serbki, które przez mistrzostwami Europy były upatrywane jako jeden z kandydatów do złotego medalu, są zdecydowanym faworytem pojedynku o awans do ćwierćfinału. "Słyszałyśmy, że Serbki mogły kalkulować, żeby na nas trafić w ćwierćfinale, ale oglądając ich mecz z Niemcami, nie jestem do końca przekonana. Niemki naprawdę bardzo dobrze zagrały, a Serbki nie miały zbyt wiele do powiedzenia. Widziałam po ich minach, po ich zachowaniu, że bardzo chciały, ale po prostu zwykła niemoc im przeszkodziła" - przyznała rozgrywająca polskiej reprezentacji Milena Radecka. "Jeśli faktycznie Serbki kombinowały, to tylko wywoła w nas jeszcze większą sportową złość i mocniejszą determinację. My im na pewno nie ułatwimy drogi do półfinału. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowane, byle tylko głowa wytrzymała. Sama jestem ciekawa, jaką formę zaprezentują nasze rywalki. Wiadomo, Niemki to zupełnie inny rywal niż Rumunki. Serbki świetnie prezentowały się podczas turnieju Grand Prix, ale niemożliwością jest utrzymanie tak wysokiej formy przez długi okres czasu. Wypada mieć nadzieję, że ta ich dyspozycja nie będzie już tak wysoka" - dodała Radecka. Mecz Serbek z Rumunkami rozpocznie się o godz. 17.00. Trzy godziny później Czeszki zmierzą się z Francuzkami. We wtorek awans do ćwierćfinału wywalczyły Holenderki i Turczynki. Z Belgradu Marcin Pawlicki (PAP)