Z zadania wywiązał się znakomicie, co potwierdził po spotkaniu chwaląc go trener drużyny narodowej Bogdan Wenta. - Pełnię chyba taką rolę jokera, bowiem trener ma świadomość, że jeżeli gdzieś kogoś zabraknie, to staram się zastąpić kolegę jak najlepiej potrafię. Cieszę się z takiej pozycji w zespole. Podobnie jest w moim klubie w Madrycie, gdzie trener także mi mówi, żebym go ratował na tej pozycji, na której akurat kogoś nie ma. Dlatego to nie jest dla mnie nowa sytuacja - wyjaśnił Jurkiewicz, który tuż po mistrzostwach, 3 lutego będzie obchodził 30. urodziny. W czwartek rywalami Polski będą wicemistrzowie świata Duńczycy, których do srebrnego medalu ubiegłorocznego turnieju w Szwecji poprowadził, wybrany do drużyny All-Star, bramkostrzelny Mikkel Hansen. Jurkiewicz podkreśla, że skandynawski zespół praktycznie składa się z samych gwiazd. - Nie ma jednego zawodnika, który byłby warunkiem zwycięstwa w tym meczu. Nie skupimy się tylko na Hansenie i nie uznamy, że wykluczenie go to byłaby pełnia sukcesu. Takie myślenie to byłby błąd i tak naprawdę strzelanie sobie w stopę. Bo Dania to jest dużo więcej niż Hansen. To jest Niklas Landin grający świetnie w bramce. To są skrzydłowi, którzy biegają do każdej kontry, to jest Rasmus Lauge, który chyba debiutuje na tak dużej imprezie, a jest świetnym zawodnikiem. Jest Nikolaj Markussen, którego znam z klubu. Możemy tak mówić o całej "16" Duńczyków. Mają zawodnika światowej klasy na każdej pozycji, dlatego skupianie się na którymkolwiek z nich byłoby błędem - ocenił Jurkiewicz. Jako główną przyczynę metamorfozy, jaką "Biało-czerwoni" przeszli od niedzielnej przegranej z Serbią do wyraźnego zwycięstwa we wtorek nad Słowacją, polski szczypiornista podaje inne nastawienie. - Jeśli można wykonać w takiej sytuacji jakąkolwiek pracę w jeden dzień, to wyłącznie głową. Przecież nie wymyśliliśmy nagle supertaktyki, ani nie wykonaliśmy jakiejś fizycznej pracy. Po prostu wyszliśmy z innym nastawieniem, wiedzieliśmy, że nie możemy zagrać tak jak z Serbami i to się nam udało. Z każdej piłki ciągnęliśmy kontrę, zdobywaliśmy bramki, karne, wszystko się układało po naszej myśli - wyjaśnił. Jurkiewicz stale studzi emocje powtarzając kolegom, aby po sukcesie nie przestawali stąpać po ziemi i nie bujali w obłokach. - Mamy teraz dwa punkty odniesienia, mecze ze Słowacją i Serbią, które pokazały, że jesteśmy zdolni do wszystkiego. Ciągle powtarzam: zejdźmy na ziemię, utrzymujmy kontakt z podłożem, bo wiemy jak to się kończy kiedy jesteśmy myślami gdzie indziej. Ważna też będzie dyspozycja dnia. Czasami masz dzień konia, gdy wszystko wpada do siatki, a czasami, jak z Serbami, piłka nie chce wpadać - zakończył. Z Belgradu Cezary Osmycki