Mauro rozegrał w Wiśle 164 mecze, w których zdobył 10 goli. Nie one jednak były najważniejsze w jego grze, tylko nieustępliwość i bojowy charakter "El Toro". Klub traci nie tylko piłkarza Wisła traci nie tylko świetnego piłkarza, który zawsze na boisku pokazywał prawdziwy charakter, ale też wielką osobowość w szatni oraz... opiekuna, przewodnika i tłumacza dla nowych piłkarzy z Brazylii, Urugwaju (Pablo Alvarez) czy jak Junior Diaz z Kostaryki. - Starałem się im pomagać, bo nie znali języka i przybywali do Polski z krajów o zupełnie innej kulturze. Nie było im łatwo - zauważa Cantoro, a trener Maciej Skorża będzie musiał teraz radzić sobie bez niego, gdy trzeba będzie wyjaśnić zawiłości taktyczne Marcelo czy Juniorowi Diazowi. ZOBACZ FILM, JAK MAURO ŻEGNAŁ SIĘ Z WISŁĄ: - Odchodzę w zgodzie, nie mam do nikogo pretensji, to normalne że w klubie chcą coś zmienić - mówił na pożegnanie Argentyńczyk. Rozstanie z Wisłą nie przebiegało na pewno w takiej atmosferze, na jaką zawodnik zasłużył. Złożyły się na to względy obiektywne. Swój ostatni mecz w barwach krakowskiego klubu zagrał na pustym stadionie w Sosnowcu, konferencja prasowa czy pożegnanie z kibicami przed meczem koszykarek nie mogły zastąpić atmosfery wypełnionego fanami stadionu przy Reymonta. - Najważniejsze, że rozstałem się z drużyną na boisku, zostawiam zespół na pierwszym miejscu w tabeli i ogromnymi szansami na mistrzostwo - podsumował Mauro, dodając że gdy przybył do Krakowa nie spodziewał się, że zostanie tutaj tak długo. W Wiśle przeżywał wiele pięknych chwil, ale nie brakowało też trudnych. Pozyskano go jako ofensywnego pomocnika, który miał być następcą Olgierda Moskalewicza. Początki były udane. Mauro strzelał gole, dobrze wkomponował się do zespołu. U Kasperczaka czasem grzał ławę Wiosną 2002 roku było już znacznie gorzej. Franciszka Smudę zastąpił Henryk Kasperczak, który nie potrafił dogadać się z Cantoro. Być może miał do niego żal, za niewykorzystanego karnego w meczu z Amiką, który w dużej mierze przesądził, że Wisła nie zdobyła mistrzostwa Polski. Latem wystawił Argentyńczyka na listę transferową, a potem trzymał go na ławce rezerwowych. Cantoro cierpliwie czekał i doczekał się. Dostał w szansę w meczu z Lazio w Rzymie i spisał się znakomicie. - Pierwszy raz grałem wtedy, jako defensywny pomocnik, to był świetny mecz - przypomina. Choć Cantoro miał pewne miejsce w składzie, to Kasperczak czasami szukał dziury w całym. W spotkaniu z Dynamem Tbilisi wstawił do podstawowego składu Mariusza Kukiełkę i po 45 minutach Wisła przegrywała 0:2. Wprowadzony na drugą połowę Cantoro natchnął drużynę do lepszej gry, krakowianie strzelili cztery gole, ale straty z pierwszej połowy okazały się na tyle dotkliwe, że Wisła nie awansowała do fazy grupowej Pucharu UEFA. Podobnie na odstawianiu Cantoro przejechał się Dan Petrescu. Po kilku meczach obraził się na Argentyńczyka i trzymał go daleko od składu. Gdy stracił posadę Dragomir Okuka od razu dał szansę Argentyńczykowi i nie zawiódł się. W meczu z Iraklisem w Salonikach Cantoro zdobył gola, który zapewnił Wiśle awans do fazy grupowej Pucharu UEFA. To była jego najważniejsza bramka w Wiśle. "Na końcu zawsze grają najlepsi" Również w ostatnich miesiącach Maciej Skorża odstawił Argentyńczyka. Sięgnął po niego, gdy kontuzje wyeliminowały kilku zawodników. Mauro dostał opaskę kapitana i poprowadził zespół do trzech kolejnych zwycięstw. - Mój pierwszy trener, jeszcze w Velezie Sarsfield, powtarzał, że na końcu zawsze grają najlepsi - przypomina swoją maksymę Cantoro, przed którym otwiera się nowy etap życia. - Chcę jeszcze pograć w piłkę, ale góra półtora roku, a potem nie wiem co dalej. Może będę jakoś współpracował z Wisłą na przykład jako skaut wyszukujący nowych zawodników w Argentynie - zastanawia się. Mauro jeszcze nie wie, gdzie będzie kontynuował swoją karierę. Nie wie też, gdzie zamieszka na stałe. W Krakowie ma dom i - jak zapowiada - nie zamierza go sprzedawać. Z drugiej jednak strony nie kryje, że brakuje mu rodziny i przyjaciół z Argentyny. Z kolei jego synowie Mauro i Thiago wychowywali w Polsce, chodzą do szkoły i tutaj czują się, jak u siebie. Obydwaj świetnie mówią po polsku i czasami trudno było ich nakłonić, aby rozmawiali po hiszpańsku. Dlatego czeka go niełatwy wybór. Polskie korzenie O tym, że Cantoro tak dobrze czuł się w Polsce być może przesądziły... geny. Jego pradziadek ze strony matki - Bazyli Wolczak urodził się w 1901 roku w Galicji, skąd w 1915 roku wyemigrował do Argentyny. Tam urodziła się jego córka, babcia Roberto Mauro - Rosa, która poślubiła włoskiego emigranta - Roberto Cantoro. Dzięki temu mógł w maju ubiegłego roku otrzymać polski paszport. Kiedy w reprezentacji Polski widzieli go trenerzy Paweł Janas i Leo Beenhakker, wówczas przepisy nie pozwalały mu na grę dla "Biało-czerwonych", gdyż w młodości występował w juniorskich reprezentacjach Argentyny. Obecnie przepisy już się zmieniły, ale Smuda już nie sięgnie po 33-letniego zawodnika. Na razie rodzina Cantoro szykuje się do świąt Bożego Narodzenia, które spędzi w Buenos Aires. Choć w Polsce mieszkają już tyle lat ani razu nie zdarzyło się, aby tutaj obchodzili gwiazdkę. Po prostu okres świąteczno-noworoczny to dla piłkarza jedyny moment, w którym mogli na dłużej wybrać się do ojczyzny i spotkać się z najbliższymi. - To dla nas bardzo ważny czas. Oczywiście zaczyna się od ubierania choinki, a potem całą rodziną zasiadamy do kolacji i czekamy do północy, gdy pojawiają się prezenty. Moim pierwszym prezentem, który pamiętam była piłka. Miałem wtedy pięć lat, no i zostałem zawodowym zawodnikiem. Na wigilijną kolację przygotowujemy na grillu steki z argentyńskiej wołowiny. To nasza narodowa potrawa, bardzo mi jej brakuje tutaj w Polsce. Sam potrafię, ją przyrządzić, ale mistrzem w tym jest mój ojciec - opowiada Mauro, który nie zamierza zrywać więzi z Krakowem i Wisłą. - W styczniu wrócę na pewno do Krakowa, choćby na kilka dni. Na pewno też kiedyś zasiądę na trybunie i będę oglądał, jak gra Wisła - zapewnił. <a href="http://sport.interia.pl/raport/wisla-liga-mistrzow/galerie/1-liga/mauro-cantoro-i-jego-8-lat-w-wisle/zdjecie/duze,1177159">MAURO I JEGO WIELKIE MOMENTY W WIŚLE!</a> Czytaj też: <a href="http://sport.interia.pl/szukaj/news/cantoro-to-nie-pozegnanie-to-podziekowanie,1413242">Cantoro: To nie pożegnanie, to podziękowanie</a> <a href="http://sport.interia.pl/szukaj/news/wisla-nie-przedluzy-kontraktu-z-cantoro,1412278">Wisła nie przedłuży kontraktu z Cantoro</a> <a href="http://sport.interia.pl/szukaj/news/zmiany-w-wisle-odchodzi-legenda,1411937">Zmiany w Wiśle: Odchodzi legenda</a>